Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Nie wierzymy w te wyniki badań - mówią mieszkańcy Szprotawy i okolic

Lucyna Makowska
Kartowickie składowisko zostało zaprojektowane na wysokość siedmiu metrów, teraz ma 30. Mieszkańców nie dziwią więc wycieki
Kartowickie składowisko zostało zaprojektowane na wysokość siedmiu metrów, teraz ma 30. Mieszkańców nie dziwią więc wycieki Lucyna Makowska
Wokół składowiska odpadów w Kartowicach, wciąż gorąco. - Te zapewnienia o jego zamknięciu i wyniki badań zleconych przez marszałka mają nam tylko zamknąć usta, ale nie składamy broni - zapewnia Krzysztof Skiba, społecznik Szprotawy, który od kilku lat walczy o zamknięcie instalacji.

Apele i protesty mieszkańców przed kartowickim składowiskiem nasiliły się w zeszłym roku po czerwcowym obsunięciu się mierzącej już 30 metrów skarpy zbocza śmieci oraz po pożarze, jaki wybuchł w 27 sierpnia na części kwatery z odpadami przemysłowymi. Pierwsza spowodowała wyspanie się mas ziemi na gminną drogę oraz wyciek odcieków ze składowiska. Już wtedy kontrolujący wypadek inspektorzy WIOŚ stwierdzili w nich przekroczenia stężenia fosforu. Pożar i długo odczuwalny odór, oraz podrażnienia gardła, oczu dolały tylko oliwy do ognia. Od tej pory mieszkańcy kilkakrotnie zbierali się pod bramą składowiska, z transparentami, domagając się jego zamknięcia.

W sprawę zaangażował się szprotawski samorząd. Radni jednogłośnie opowiedzieli się za stanowiskiem mieszkańców. Obawy dalszego funkcjonowania instalacji skierowano też do Urzędu Marszałkowskiego.

Składowisko mieści dwie kwatery na odpady przemysłowe i jedną do unieszkodliwiania komunalnych. Rozmowy z szefami spółki Suez Zachód, samorządowcami i społecznikami Szprotawy zakończyły się deklaracją o jego zamknięciu. Choć wiceprezes, Sebastian Chojecki wciąż bronił się, że instalacja nie ma negatywnego wpływu na środowisko oraz zdrowie i życie mieszkańców. Ci jednak czuli zupełnie coś innego. Przez smród dobiegający ze składowiska okien nie mogli otwierać. Widzieli jak góra śmieci rośnie w oczach, niektóre zwożone były z innych krajów Europy, o czym świadczyły obce rejestracje ciężarówek.

- Składowisko było projektowane na 7-metrową wysokość, tymczasem teraz góra śmieci ma 30 metrów - przypominał kilka dni temu Józef Rubacha, burmistrz Szprotawy, w 2014 roku decyzją marszałka województwa zmieniono pozwolenie zintegrowane i gmina nie miała nic do gadania. Nie mogliśmy się dłużej na to godzić, bo śmieci tylko by przybywało. Stąd mój wniosek sprzed roku o cofnięcie tej decyzji. A teraz dopiero mówią o jego zamknięciu, podejrzewam, że gdyby nie protesty mieszkańców, nadal byłoby eksploatowane.

W grudniu zeszłego roku, S. Chojecki podał informację o zamykaniu składowiska. Miało to nastąpić w pierwszym kwartale tego roku. Na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego wybrana w przetargu niezależna firma przeprowadziła badania zanieczyszczeń wód podziemnych i powierzchniowych w rejonie składowiska. Raport zaskoczył lokalną społeczność.

W podsumowaniu czytamy, że: „prowadzona od ponad 10 lat eksploatacja składowiska nie wskazuje na jednoznaczny wpływ składowiska na grunty i wody powierzchniowe.” I dalej, że badania wód podziemnych wskazują na bezpośredni wpływ odcieków na jakość wód gruntowych...

- Okazało się że wszystko jest w porządku a tylko niewielkie przekroczenia nie powinny nas martwić. Jedno jego zdanie przeczy następnemu. Na koniec sami specjaliści wskazują, na możliwie najszybsze wyeliminowanie wycieków. To pokazuje, że nadal są. Więc wcale nie jest tak różowo, jak mówią w urzędzie marszałkowskim - wylicza Krzysztof Skiba, społecznik walczący o zamknięcie instalacji, który tę walkę przypłacił pozwaniem go przed sąd przez szefów spółki za psucie jej wizerunku oraz rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji.

- Badania nie odzwierciedlają faktycznego stanu, bo robiono je w warunkach suszy hydrologicznej, a po obfitych deszczach odcieki wypływające spod membrany składowiska rowem leciały do rzeki. Nie rozumiem dlaczego urząd marszałkowski tak broni się przed wykonaniem przeglądu ekologicznego składowiska, przed jego zapowiadanym zamknięciem - zastanawia się Henryk Ostrowski, mieszkaniec Szprotawy. - To dałoby możliwość nie tylko badań próbek, ale i oceny dokumentacji związanej z rozbudową instalacji.

S. Chojecki przyznaje, że cieszą go wyniki badań. - To potwierdza tylko, że nasze zapewnienia o prawidłowej eksploatacji składowiska były uzasadnione - podkreśla - a instalacja nie ma negatywnego wpływu na zdrowie i życie mieszkańców Szprotawy i okolicznych wsi. Od 2012 roku WIOŚ przeprowadził 11 kontroli instalacji, a w żadnym z raportów nie wykazano większych uchybień w eksploatacji. 15 czerwca złożyliśmy wniosek o wydanie zgody na zamknięcie składowiska. Planujemy że od 15 października nie będą już przyjmowane odpady. Prace przygotowawcze do rekultywacji potrwają do 30 października, a do końca listopada wykonana zostanie warstwa wyrównawcza i uszczelniająca a także rowy opaskowe i system odgazowania. Po tym spółka będzie w kolejnych latach monitorować obiekt.

Zobacz też: MAŁE MĄDRALE #3 - ŚMIECI i RECYKLING

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zagan.naszemiasto.pl Nasze Miasto