Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odszedł trener...Legenda została. Wspomnienie o Bolesławie Kaczmarskim

Małgorzata Fudali Hakman

Jesienne, sobotnie popołudnie na stadionie Promienia. Trybuny powoli zapełniają sie kibicami. Ludzie jakby zamyśleni, wyciszeni. Piłkarze z czarnymi opaskami na ramionach. Chwila ciszy. Obok krzesełka na którym siedzi od lat Bolesław Issel puste miejsce. Nie ma obok niego jego przyjaciela, który od tylu lat zawsze był przy nim. Z którym dyskutował o piłce nożnej i o kondycji ich ukochanego klubu. Bolesław Kaczmarski był bowiem ikoną Promienia Żary. Dlaczego? Bo zawsze był. Jak to będzie, gdy go teraz zabrakło?

– Oczywiście, że mi go będzie brakowało. Byliśmy razem od początku Promienia. Ja jako 12-letni chłopak, a on o 5 lat starszy, już wtedy był autorytetem. Patrzyliśmy z boku jak grali starsi, a jego wydelegowano, żeby się nami zajął, bo dzieciarnia przeszkadzała seniorom –wspomina przyjaciela Bolesław Issel.- Najpierw by moim trenerem, potem kolegą z boiska a z czasem stał się przyjacielem. Zawsze siedzieliśmy w tym samym miejscu na trybunach- Bolesław Issel przerywa i ze smutkiem patrzy na puste miejsce obok niego.

Jego syn, Leszek Kaczmarski jest zaskoczony tyloma objawami prawdziwej sympatii do swojego Ojca.
- Nasza rodzina od zawsze była piłkarska. Dla nas był wspaniałym ojcem, autorytetem i dobrym człowiekiem. Taki sam był dla wszystkich swoich wychowanków. Może dlatego wszyscy go za to lubili. Mama zawsze ze śmiechem mawiała, że nic nie powstrzyma taty od chodzenia do swoich piłkarzyków i miała rację. Od zawsze był związany z Promieniem. Kiedyś powiedział, że choćby Promień był w klasie D to i tak na zawsze zostanie w jego sercu i nigdy się go nie wyrzeknie, że zabierze go do grobu-kończy ze smutkiem Leszek Kaczmarski.

Jego sylwetkę w Żarach znał każdy piłkarz i sportowiec , ale nie tylko. To był człowiek, który robił wszystko z pasji i z chęci. Nie ma już dzisiaj takich ludzi. Powoli odchodzą. A młodzi nie chcą poświęcać swojego czasu i...życia dla jakiegoś tam Promienia. Ale w tym dniu było inaczej. Władek, bo tak o nim wszyscy mówili, choć w dowodzie miał Bolesław wolał to drugie imię, był dla wszystkich niemal świętością. Legendą. Człowiekiem, który odcisnął na nich tak silne piętno, że nie było osoby, która nie chciała ze mną rozmawiać. Nikt mi nie odmówił, a wręcz przeciwnie, każdy chętnie opowiadał kim był dla niego Trener, taki przez duże T. Kibice, działacze i sportowcy wspominali momenty kiedy w ich życiu pojawił się ten niezwykły człowiek.

-Trener Bolesław Kaczmarski to pasjonat piłki nożnej. Nie robił nic sztucznie, czy dla zysku. On po prostu tym żył. Oddawał całego siebie. W każdym momencie naszego życia mogliśmy na niego liczyć. Dla mnie Trener nie odszedł. On żyje w mojej głowie i sercu. Bo to też dzięki Niemu robię to co kocham do dziś-powiedział Sebastian Dudek, wychowanek Promienia, piłkarz m.in. Śląska Wrocław, z którym zdobył mistrzostwo Polski.

- Trudno opisać w kilku słowach taką osobowość. Ikona, legenda naszego klubu. Ogromny autorytet wśród nas, wówczas młodych chłopaków. Wraz z trenerem Bolesławem Isselem byli mentorami nie tylko w kwestii piłki nożnej, ale również w życiu. Człowiek o ogromnym poczuciu humoru, ale kiedy przyszedł czas, potrafił wylać kubeł zimnej wody na nasze głowy. A to było nam czasami potrzebne i za to każdy z nas do dziś jest mu za to zapewne wdzięczny- wspomniał tego skromnego człowieka Krystian Weber, piłkarz Promienia.

- Nigdy nie zapomnę jak jeżdżąc na treningi na stadion „Syrena” podjeżdżaliśmy pod blok Pana Trenera, a on zawsze na nas czekał, nigdy nie musieliśmy na Niego czekać...Bolesław Kaczmarski przyjaciel wszystkich bez wyjątku. Człowiek, który pokazał mi, że nie trzeba krzyczeć, by inni czuli przed tobą respekt-wspomina wychowanek Promienia, Andrzej Tychowski, zawodnik między innymi Widzewa Łódź i Pogoni Szczecin.

Oprócz trenowania i działalności społecznej Bolesław Kaczmarski był od początków istnienia klubu jego zawodnikiem. Zakładał go, razem ze starszymi od siebie kolegami w 1946 w restauracji „Wielkopolanka”. Kiedy dyskutowali jak ma wyglądać i nazywać się żarski klub przez okno padł na ich stolik promień słońca... popatrzyli tylko na siebie i już wiedzieli jak ma się nazywać ich ukochane dziecko. Po kilku meczach zagranych w lidze okazało się, że nie ma kto stać na bramce i wtedy między słupkami pojawił się Władek, grający dotychczas w polu i tak zostało. Wychował wielu bramkarzy . Jednym z nich jest obecny golkiper Promienia Tomasz Kowalczyk.
- To był wspaniały człowiek i jeszcze lepszy Trener. Wychował Mariusza Liberdę, mnie, Rafała Ciesielskiego. Zawsze oddany całym sercem klubowi. Do ostatnich dni swojego życie przychodził na mecze żarskiej drużyny. Jeden z założycieli naszego ukochanego klubu-opisał go popularny Kowal.

- Szczery i otwarty człowiek. Mający zawsze czas dla swoich zawodników. Nigdy nie zapomnę treningów bramkarskich w piasku, gdzie trzeba było przeskakiwać trenera laskę. Kiedy trzeba pochwalił, ale potrafił też porządnie opieprzyć, ale zawsze służył dobra radą – dodał kolejny wychowanek, Rafał Ciesielski, prezes i bramkarz Unii Kunice.

Trenera pamiętają wszyscy. Sportowcy, działacze i kibice.
-Pamiętam jego dużą postać w specyficznej cyklistówce, lekko pochylonego, broniącego bramki "Promienia". W następnych latach widywałem Go na stadionie, ale już w roli widza i Trenera. Wówczas ta imponująca postać już trochę kulała - chyba na prawą nogę. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba cały czas zajmował się trenowaniem młodzieży. Myślę, że wielu młodych, a później znanych piłkarzy, którzy pierwsze kroki swojej kariery stawiali właśnie w "Promieniu, to Jemu wiele zawdzięczało. Jeżeli sięgam wstecz, to myślę, "Promień" swoje piękne lata w dużym stopniu zawdzięcza takim właśnie jak Bolesław Kaczmarski. Myślę też, że swoją miłością do klubu tak bardzo zainspirował żarskie środowiska sportowe, że zawsze znajdą się tacy jak On, którzy całe swoje życie a przede wszystkim umiłowanie sportu wpiszą w dzieje Żar.-wspominał Trenera, pochodzący z Żar prof. dr hab. Tomasz Jaworski, historyk wykładowca na UZ.

Pod koniec życia spędził trochę czasu w szpitalu. Leżał na sali z Andrzejem Sadłowskim.
-Rozmawialiśmy o piłce nożnej godzinami. A najwięcej oczywiście o ukochanym Promieniu. Jak na zawołanie przytaczał pełne humoru historyjki. Pamiętał wszystko. Jacy zawodnicy grali w konkretnym zespole . Opowiadał to z taką swadą, że siedzieliśmy nieraz do 3 nocy, aż w końcu pielęgniarka przeganiała nas spać. To był naprawdę niesamowity człowiek. Nie mogę uwierzyć, że już go między nami nie ma- wspominał popularny „Sadek” piłkarz i wieloletni gospodarz Promienia.

Takich ciepłych i wzruszających słów usłyszałam o wiele więcej. Ja też pamiętam pana Bolesława Kaczmarskiego. Wchodził powoli na stadion. Zatrzymywał się przy wejściu na murawę boiska. Chwilę patrzył i czekał na swojego przyjaciela. Potem szli razem wolno, on podpierający się laską i niepozorny trener Issel. Zawsze siadali w tym samym miejscu. Był zawsze... A może to niedobre słowo. On zostanie na zawsze w pamięci każdego człowieka, którego spotkał na swojej drodze.

Dziękuję rodzinie Trenera Bolesława Kaczmarskiego za udostępnienie zdjęć.
Dziękuję Krystianowi Weberowi za udostępnienie zdjęć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto