Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamknięcie wysypiska odpadów w Kartowicach to nie koniec problemów

Dariusz Chajewski
To właśnie u nas rozpoczęła się fala pożarów na wysypiskach odpadów. Niestety dla wielu śmieciowych biznesmenów to najtańszy sposób utylizacji śmieci.
To właśnie u nas rozpoczęła się fala pożarów na wysypiskach odpadów. Niestety dla wielu śmieciowych biznesmenów to najtańszy sposób utylizacji śmieci. Lucyna Makowska
W środę (20 czerwca) przedstawiono wyniki badań, z których wynika, że składowisko w Kartowicach - w zasadzie - nie ma negatywnego oddziaływania na środowisko. Oczywiście jest jednak pewne „ale”...

Jak podnoszą przeciwnicy składowiska badania wykazują jednak przekroczenia norm, chociażby w miejscu, gdzie przed rokiem doszło do awarii. Pokazują także, że sytuacja jest... dynamiczna.[wytloczenie] Wprawdzie do urzędu marszałkowskiego wpłynął wniosek firmy Suez o zamknięcie składowiska, ale nie oznacza to - niestety - końca problemów. [/wytloczenie]

Krótka historia smrodu

O kartowickim składowisku piszemy od lat bo i od lat mówi się, że coś tutaj śmierdzi. Już na etapie jego planowania trwały protesty i na nic nie zdały się nawet argumenty, że w tym miejscu wysypisko nigdy nie powinno powstać.

Jeszcze w połowie lat 90. minionego wieku był to po prostu kawałek pola. W 1997 roku plan zagospodarowania przestrzennego został znowelizowany, a gmina postanowiła przeznaczyć ten teren na składowisko odpadów. Miały tam trafiać te komunalne, ale i przemysłowe pochodzące z działających wówczas jeszcze Dolnośląskich Zakładów Metalurgicznych. Szlamy i piaski formierskie. Było wiadomo, że inwestorem nie będzie sama gmina. [wytloczenie]Jak tłumaczyli włodarze Szprotawy budowa wysypiska za jakieś 7 mln zł to wydatek nie do udźwignięcia.[/wytloczenie] Przekonywali, że to idealne miejsca na usytuowanie tego rodzaju inwestycji. Wzgórze, stosunkowo głęboko położone wody gruntowe, sprzyjające zachodnie wiatry. Gmina sprzedała teren za grosze, ktoś zarobił miliony...

W 2003 roku starosta żagański wydał pozwolenie na użytkowanie składowiska. Rok później wojewoda lubuski Andrzej Korski dał „pozwolenie zintegrowane na eksploatację instalacji” na składowisku.

W tym szaleństwie była metoda, inwestor zdaje się wziął przeciwnika na zmęczenie. Jakoś tak dziwnie ucichły protesty. Wszyscy zdaje się, że się pogodzili z obecnością wysypiska… Tak bardzo, że niezauważenie przemknęła inna kluczowa dla losów Kartowic decyzja. Oto w 2006 roku wojewoda Marek Ast, zgodnie z ówczesnym podziałem kompetencji, wyraził zgodę na podwyższenie rzędnej składowiska z 7 do… 30,6 metra. Czyli w praktyce oznaczało to, że składowisko stało się więcej niż czterokrotnie większe. Nawiasem mówiąc dokumenty związane z tym nieszczęsnym pozwoleniem nagle zaginęły i dopiero po dłuższych poszukiwaniach udało się je odnaleźć.

Koniec wieńczy dzieło?

- Teraz musimy wszyscy patrzeć firmie zarządzającej wysypiskiem na ręce - mówi wojewódzki inspektor ochrony środowiska Mirosław Ganecki. - Rekultywacja ma zakończyć się w listopadzie co moim zdaniem jest bardzo wyśrubowanym terminem. Później monitorować będziemy ten teren przez kilka dekad. Powołaliśmy także grupę z udziałem czynnika społecznego, która będzie czuwała nad całym procesem.

„Czynnik społeczny” na całą sprawę patrzy z umiarkowanym optymizmem. Skoro autorów ostatnich badań nie wpuszczono na teren składowiska, to trudno uwierzyć, że oni zostaną tutaj wpuszczeni. I o ile wiedzą już, że nie jest realne wywiezienie góry śmieci z Kartowic, o tyle te dodatkowe metry „dorzucone” w 2006 roku powinny ich zdaniem zniknąć.

Zresztą te metry znikały, w wyniku kolejnych pożarów, bowiem to, co działo się na lubuskich wysypiskach zwiastowało plagę, która przetoczyła się później przez cały kraj i to M. Ganecki jako pierwszy stwierdził, że pożar to w Polsce najtańszy sposób utylizacji odpadów. [wytloczenie]On także głośno mówił o panoszącej się mafii śmieciowej[/wytloczenie].

Byliśmy pierwsi

Niestety u nas to się zaczęło, a składowiska odpadów, w tym tych niebezpiecznych, powstawały jedno za drugim. [wytloczenie]Wczoraj inspektorzy WIOŚ byli na słynnej hałdzie w Nowej Soli. Już wiadomo, że nie da jej się usunąć i zostanie zabezpieczona w formie sarkofagu.[/wytloczenie] W Przylepie nadal trwa wielka niemoc, przede wszystkim finansowa, gdyż za usunięcie odpadów, na których sprowadzeniu ktoś zarobił miliony, zapłacić musi Zielona Góra. Podobnie ma się sprawa ze składowiskiem w Dzietrzychowicach. za posprzątanie po grupie pazernych cwaniaków zapłacimy wszyscy...

[wytloczenie]W Kartowicach przynajmniej właściciel nie zniknął, zajmuje się porządkami. Podobnie jest w Wiechlicach i w Żaganiu.[/wytloczenie] Teraz najważniejsze to posprzątać i wyciągnąć wnioski. W teren ruszyły patrole inspektorów w asyście policjantów i strażaków. Koniec problemów? Niezupełnie. Według ostrożnych szacunków nasze wysypiska odpadów komunalnych zapełnione są w 85 proc. Teraz nowe trzeba budować, ale z głową. I skończyć raz na zawsze z importem odpadów - tych niby do wykorzystania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto