Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

14 kartek, w tym dwie czerwone, pokazał sędzia w meczu Delty Sieniawa Żarska z Zorzą Ochla

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Zaległy pojedynek dwóch drużyn z zielonogórskiej okręgówki, Delty i Zorzy, miał być rozegrany i odfajkowany ze wskazaniem na faworyta. Sieniawianie w rundzie jesiennej byli głównie dostarczycielami punktów dla innych zespołów, więc Zorza, uznawana za faworyta rozgrywek i głównego pretendenta do awansu, miała wygrać w Sieniawie na luziku. Z puszczonymi cuglami od rumaków "kowboi z Oklahomy", a autsajder rozgrywek, czyli Delta Sieniawa Żarska, miał być pożarty. Miał. Okazało się jednak, że Delta już nie jest chłopcem do bicia.

Mecz nie zaczął się dobrze dla przyjezdnych. W 25. minucie sędzia meczu, za zagranie ręką w polu karnym, podyktował jedenastkę dla miejscowych, którą pewnie wykorzystał Bartek Pruchniak. Okazało się, że łatwo i przyjemnie nie będzie. I miło też nie.

Małgorzata Fudali Hakman

Bili głową w mur
Po bramce sieniawian goście próbowali przedostać się za linię obrony miejscowych, którzy ustawili wysoki i szczelny mur przed swoją bramką, bronioną przez trenera Marka „Czarną Panterę” Sitarka, który w tym dniu w błękitnej koszulce prezentował się, jak - nie przymierzając - Blue Angel sieniawskiej piłki. Podopieczni Michała Grzelczyka desperacko próbowali strzelać na bramkę z każdego miejsca na boisku, chcąc zaskoczyć golkipera, który przecież nie jest nominalnym bramkarzem i w pewnym momencie wyglądało to naprawdę komicznie. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ zmianie i do szatni goście schodzili w paskudnych humorach.

14 kartek, w tym dwie czerwone, pokazał sędzia w meczu Delty...

Tego nikt nie przewidział
W przerwie wszyscy byliśmy świadkami głośnych "uwag" szkoleniowca, bo głos zdenerwowanego Michała Grzelczyka niósł się dosyć daleko i odbijał się od nagrobnych tablic poniemieckiego cmentarza, ale do tego zorzanie akurat są przyzwyczajeni. W Ochli boisko usytuowane jest także obok nekropolii. Grunt, że zmotywowani goście na murawę wrócili z mocnym postanowieniem wdeptania miejscowych w to, co im z trawy zostało. Chyba jednak za bardzo sobie wzięli do serca słowa trenera, bo już w 53 minucie arbiter pokazał, za drugą żółtą kartkę, jednemu z kowbojów, czerwony kartonik. Ta czynność nie spodobała się innemu piłkarzowi z Ochli, który rzucił w stronę Dawida Kuźmiaka, sędziującego te zawody: Co ty, ku..., drukujesz? Sędzia jakby z niedowierzaniem popatrzył na krewkiego zawodnika i sięgnął, w ciągu 15 sekund, po raz drugi po czerwoną kartkę.

Hokejowy zamek
Od 55. minuty Zorza grała w 9 i jeżeli ktoś myślał, że się podda i położy, czekając na dobicie, to nie z nią takie numery. Goście dosłownie rzucili się do gardeł rywali i przez 15 minut zamknęli 11 piłkarzy Delty na ich połowie. Z uporem maniaka grali swoje, aż w końcu przyniosło to efekt i w 68. minucie sędzia, za faul przed polem karnym, podyktował rzut wolny. Piłka odbita od muru, po strzale Przemysława Adamczaka, zmyliła "Błękitnego Anioła" i wturlała się do bramki. Był remis.
Zorza próbowała jeszcze dalej atakować, ale sił ubywało i czas się kończył. W ostatnich 10 minutach inicjatywę przejęli w końcu miejscowi, którzy mogli zmienić jeszcze wynik spotkania. Najpierw Adam Baworowski nie przymierzył dobrze z główki, a potem Kamil Tutak nie trafił z 10 metrów do "pustaka". Sędzia po doliczeniu 5 minut zakończył ten mecz, który z prawdziwym futbolem nie miał nic wspólnego. Zachowanie w czasie i po meczu działaczy Zorzy także pozostawiało wiele do życzenia. Nerwy wyraźnie brały górę nad sympatycznymi skądinąd ludźmi. Nie będę już cytować tego, co kto komu powiedział albo nie powiedział. Arbiter za dyskutowanie i granie na pograniczu połamania sobie nóg, rąk i Bóg wie czego, pokazał w tym meczu 14 kartek, w tym dwie czerwone.

Mało futbolu w futbolu
To nie było piękne widowisko, ale nie oszukujmy się, to tylko klasa okręgowa i nawet umowy stypendialne, które miały uczynić z tych piłkarzy zawodowców, nie zmienią w żaden sposób mentalności niektórych "profesjonalistów". Na koniec zacytuję wypowiedź jednego z moich znajomych: Wszystko by było dobrze, gdyby nie boisko i sędziowie. Wszyscy wiedzą, że boisko w Sieniawie jest specyficzne. Kameralne i niewielkich rozmiarów. Ale to nadal trawa i dwie bramki. Choćby kowboje chcieli wypasać na nim swoje stada, to nadal pozostaje miejscem, na którym trzeba grać, a nie grymasić. Grać panowie, czyli robić to, co powinni czynić piłkarze. Teraz podobno nawet zawodowi. Nigdy nie słyszałam od żadnego profesjonalnego zawodnika, że nie mógł dzisiaj zaprezentować swoich umiejętności, bo murawa była niedobra i boisko było za małe. No, szanujmy się, panowie. Cisną mi się na usta niezliczone frazeologizmy z jednym na czele: Złej baletnicy przeszkadza w tańcu rąbek spódnicy. Myślę, że z takim podejściem niektórzy nie są jeszcze gotowi, żeby wejść na piłkarskie salony, choć chorobliwie tego pragną.

Na koniec dwie wypowiedzi obu szkoleniowców:

- Wariacje zimowo-wiosenne. Dawno nie uczestniczyłem w meczu, gdzie było mało piłki, a więcej interpretacji, kto co powiedział, komu, dlaczego? Z interpretacji wiersza piłkarskiego ocenę mogą wystawić inne osoby, ja pozwolę sobie to pozostawić bez komentarza. Z czystych piłkarskich spraw cieszę się, że zespół pokazał ponownie charakter. Będąc już na łopatkach po dwóch czerwonych kartkach od 55 min oraz z grającym z naciągniętym mięśniem środkowym obrońcą, bez manewru zmian już, strzelamy bramkę i wywozimy megaważny punkt z terenu, gdzie proste podanie po ziemi jest kwestią marzeń. Gratuluję Delcie zbudowania mocnego fizycznie zespołu, świadomego trudów walki o utrzymanie. My musimy jak najszybciej przypomnieć sobie, że piłka nożna to trochę ładniejsza dyscyplina sportu aniżeli rozpaczliwe próby przeżycia na obiektach, które myśleliśmy, że należą już tylko do historycznych. Ale boisko równe dla dwóch zespołów, więc gratuluję punktów gospodarzom, a mojemu zespołowi duża piątka, że nie płakali do końcowych minut, a wręcz przeciwnie - w ośmiu stawili czoła i zasłużyli na minimum punktowe. Na tym obiekcie i z taką Deltą niejeden jeszcze te punkty zgubi - stwierdził Michał Grzelczyk, trener Zorzy.

Małgorzata Fudali Hakman

Czarna Pantera vel Blue Angel jak zwykle w swoim stylu podsumował spotkanie.

- Przed meczem wierzyliśmy w zwycięstwo i z takim nastawieniem wyszliśmy na boisko. Mecz układał się po naszej myśli, dobrze się broniliśmy i wyszliśmy na prowadzenie po ewidentnym rzucie karnym. Drużyna z Ochli nie stwarzała sobie sytuacji, próbowali strzelać z każdej pozycji, ale większość strzałów była nieprzygotowana i łatwa do obronienia. Druga połowa to dwie czerwone kartki dla rycerzy z Ochajo, pierwsza za drugą żółtą, a druga za nazwanie sędziego pracownikiem drukarni. Te kartki trochę nas rozluźniły i nie byliśmy już tak zdeterminowani, jak sobie zakładaliśmy. Bramkę straciliśmy przez błąd w ustawieniu się w murze i po rykoszecie piłka wpadła do siatki. Na zakończenie meczu mieliśmy jeszcze dwie setki, ale nie będziemy ich rozpamiętywać. Jedziemy dalej. Życzymy powodzenia naszemu dzisiejszemu rywalowi, a trenera Grzelczyka prosimy, by odjeżdżając z następnego meczu, pożegnał się z przeciwnikami skromnym do widzenia albo do zobaczenia - podsumował Marek Sitarek, trener Delty.

Małgorzata Fudali Hakman

Fragmenty meczu. Bramka dla Zorzy Ochla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto