Rozpoczęte 16 kwietnia 1945 r. forsowanie Nysy Łużyckiej było częścią tzw. operacji łużyckiej, podczas której doszło do bitwy pod Budziszynem (22-28 kwietnia). Była to jedna z najbardziej krwawych bitew w historii wojska polskiego. Uczestniczyła w niej II Armia Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Karola Świerczewskiego, walcząca przeciw wojskom niemieckim Grupy Armii "Mitte". Zła ocena sytuacji oraz błędy w dowodzeniu II Armią spowodowały ciężkie straty. Podczas operacji łużyckiej zginęło prawie pięć tysięcy polskich żołnierzy, trzy tysiące uznano za zaginionych, a 10 tys. zostało rannych.
Kwiaty i znicze
W Przewozie każdego roku organizowane są uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia. Jeszcze kilka kilkanaście lat temu brali w nich udział bohaterowie walk. Dziś nie ich już wśród nas. W poniedziałek, 16 kwietnia, przed pomnikiem poległych zwiadowców 27. Pułku Piechoty spotkali się członkowie rodzin żołnierzy, kombatanci, przedstawiciele władz samorządowych z całego powiatu, dzieci i młodzież. Hymn Polski w wykonaniu orkiestry wojskowej, montaż poetycki uczniów szkoły podstawowej w Przewozie, złożenie kwiatów i zapalenie kwiatów przed zniczami, symboliczne wrzucanie goździków do Nysy, - to stałe elementy uroczystości.
- Jesteśmy tutaj po to, by wspominać, podziwiać i uczcić pamięć ludzi, którzy poświęcili się, by walczyć o wolność - mówi Mariusz Strojny, wójt Przewozu.
- Pogoda była wtedy taka, jak dziś, było deszczowo, nad rzeką unosiła się mgła. Żołnierz źle wyposażony, w takich warunkach, miał trudne zadanie do wykonania - mówi ppłk. w st. spoczynku Krzysztof Polusik, organizator uroczystości.
Barbara Jakimowicz - Klein, córka śp. Bronisława Jakimowicza, jednego z bohaterów walk, przypomniała, jak jej ojciec robił wszystko, by pamięć o tamtych wydarzeniach przetrwała, współpracując ze szkołą. Obecnie pracuje nad przygotowaniem publikacji na ten temat.
W 2012 roku jeden z uczestników walk tak wspominał wydarzenia z tamtych dni:
- Miałem 22 lata, kiedy wcielono mnie do wojska. Było to w Łukowie, na wschodzie Polski. Szedłem za frontem, w końcu dotarliśmy w okolice Przewozu. Forsowanie Nysy Łużyckiej było planowane na 16 kwietnia o 5.00 rano. Nie udało się, bo Niemcy byli dobrze okopani. Na dodatek artyleria niemiecka ostrzeliwała nas bardzo mocno. Miała nas wspierać artyleria Armii Radzieckiej i oczyścić przedpole dla naszej piechoty. Mieliśmy się przeprawić przez rzekę na pontonach, ale Niemcy strzelali do nas, jak do tarczy. Rzeka była czerwona od krwi. Rosjanie ze swoją artylerią, którzy mieli nas ochraniać, trafili po drodze do gorzelni w Cybince i tam napili się zatrutego przez Niemców spirytusu. Co najmniej 600 żołnierzy straciło w ten sposób życie i nie dotarło do nas. Dopiero 21 kwietnia inna jednostka Rosjan przyszła nam z pomocą. Po ciężkiej walce udało nam się przeprawić na drugą stronę rzeki. Niemcy wzięli nas w okrążenie, pojmali naszego dowódcę i rozpruli mu brzuch. Widziałem to na własne oczy, ale udało mi się uciec. Potem z resztą żołnierzy dotarłem aż do Berlina. Po wojnie zamieszkałem w Przewozie. Przez osiem lat byłem dowódcą strażnicy - opowiadał Eugeniusz Zwierz.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?