Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy u nas kradną?

Grzegorz Kozakiewicz
Grzegorz Kozakiewicz
Trwa spór mieszkańców z zarządem wspólnoty na osiedlu Zawiszy Czarnego.

Kazimierza Gawroniuka spotykamy przed blokiem na osiedlu przy żarskich koszarach. W ręce trzyma plik notatek i dokumentów. Rozmawiać mamy o kłopotach wspólnoty mieszkaniowej.

Pan Kazimierz skarży się na brak przejrzystości w działaniach zarządu i zarządcy, który obsługuje wspólnotę. Według niego wiele decyzji zapada bez udziału mieszkańców. Informacja o zebraniach wspólnoty trafia do skrzynek kilka dni wcześniej, zamiast być doręczona do rąk własnych. W rezultacie pojawia się na nich niewielu chętnych.
- Zacznijmy od tej drogi - mówi, wskazując na trakt z polbruku biegnący wzdłuż budynku. - Wybudowano ją w 2013 roku. Kosztowała 84 tysiące. Ile ma długości, ile szerokości nikt nie wie. Żadnej dokumentacji ani kosztorysu nie ma. Później musieliśmy dopłacać za prace brukarskie, po wycince drzew, za wjazd, który rozebrano i zbudowano od nowa. Na końcu obciążono nas kosztami projektu dwóch zjazdów indywidualnych...w roku 2015! To jak, w 2013 buduje się drogę, a dwa lata później płaci się za jej projekt? Nie mogę tego zrozumieć. Tym bardziej, że te wjazdy są za wąskie. Ludzie i tak jeżdżą po krawężnikach.

Pan Kazimierz skrupulatnie wylicza studzienki za setki złotych, wycięte drzewa i krzewy, za które wspólnota też musiała zapłacić. Jego zdaniem częściowo niesłusznie.

- Zapłaciliśmy też za daszki nad balkonami na ostatnim piętrze. 12 sztuk za 22,5 tys. Po sąsiedzku jeden taki daszek kosztował 900 zł. Nam jedna firma proponowała podobne za 1000 zł. Tymczasem zapłaciliśmy prawie dwa razy tyle - oburza się nasz rozmówca.

K. Gawroniuk podkreśla, że zwracał się do zarządu wspólnoty o przedstawienie faktur za te zakupy. Odmówiono mu, twierdząc, że sprawę tą omawiano na corocznych zebraniach właścicieli. Podjęte wówczas uchwały nie były przez nikogo zaskarżane. Tym samym, jak pisze zarządca wspólnoty, temat uważa się za zamknięty.
- To nieprawda - zaprzecza Gawroniuk. - Niby z kim oni mieliby to ustalać? Przecież na 55 właścicieli na zebranie przychodzi góra 20. I na takim zebraniu podejmuje się uchwałę! Przecież kworum to 50 procent!
By załatać braki na zebraniach, głosy zbiera się pukając do mieszkań. Taka forma budzi podejrzenie o nadużycia. Pan Kazimierz wprost mówi o fałszowaniu wyników tak przeprowadzonych głosowań:
- Podnieśli nam opłaty eksploatacyjne. Koszty utrzymania czystości stale rosną. Ostatnio przeszła nawet uchwała o budowie kotłowni gazowej. Po sąsiedzku nadal kalkulują i się głowią nad decyzją. U nas ona zapadła. Choć niewiadomo, ile to będzie kosztować. Była mowa o 135 tys. zł potem o 195 tys.zł Zanim kotłownia powstanie, cena pewnie dobije do 300 tys. zł.
Stanisław Czarnota, prezes wspólnoty przyznaje, że zastrzeżenia Gawroniuka zna. Odpowiadać na nie musiał tak przed nadzorem budowlanym jak i u prokuratora. Wszelkie postępowania jednak umarzano, uznając, że nie ma podstaw do postawienia zarzutów.

- Żąda się od nas dokumentów finansowych od 2006 roku- mówi . - Przecież większość jest już w archiwum. Kto miałby to przygotować? Po co? Ci którzy wysuwają oskarżenia na zebrania przecież przychodzą. Mają doskonałą wiedzę na temat tego, co się dzieje. W razie wątpliwości, każdą uchwałę można zaskarżyć. Nie jest tak, że trzeba chodzić po gazetach, żeby postawić na swoim.
Podobne zdanie ma Jerzy Candekidis, który wspólnotą zarządza. Według niego, jej finanse są bez zarzutu

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto