Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Felieton: "Z autu". Co wisi na płocie, czyli stanowczo za dużo bąbelków

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Miało być o kobiecych rozgrywkach. Ale nie będzie, jeszcze nie teraz. Poczekam grzecznie do opublikowania komunikatu wydziału dyscypliny LZPN i podsumuję wszystko razem. Dlatego sympatycy i przeciwnicy rozgrywek w wykonaniu piękniejszej części społeczeństwa muszą poczekać. A jest na co.

Dopieprzę się do rozgrywek pucharowych, bo miałam okazję być i oglądać męczarnie biednych zdekompletowanych drużyn w 3. rundzie Pucharu Polski. Przyznam, że nieraz nie wiem, co napisać po takim niby meczu. Zrelacjonować rzetelnie minuta po minucie, czy odpuścić sobie te sparingowe pojedynki, w których grają zawodnicy zebrani na zasadzie: Kto może niech przyjdzie!

Zacznę może od terminu i pory rozgrywania. Środa o 16.00, to z pozoru termin idealny. Kolejki ligowe wszyscy grają w weekend, więc teoretycznie lepszego nie ma. Godzina też nie najgorsza wszak to koniec września i około 18 zaczyna się granie w półmroku, więc kto na stadionie nie ma oświetlenia i musi trenować później - wie o czym mówię. Gdyby trzeba było zagrać dogrywkę i nie daj Boże strzelać karne, to klub musiałby zainwestować w latarki czołowe dla zawodników. Mógłby też wokół boiska rozpalić ogniska. Jaśniej i cieplej. I się rymuje. Niby więc wszystko jest w porządku, ale niekoniecznie. Prawie wszystkie kluby na tym poziomie rozgrywek są amatorskie. Co oznacza, że kadry zespołów są złożone z ludzi ciężko pracujących lub uczących się do późna. Dlatego skompletowanie składu meczowego przyprawia każdego trenera o ból głowy. Każdy kombinuje jak z ukręcić bicz z gówna i niestety niektórym, sadząc po wynikach meczów, średnio to wychodzi. Najlepiej mają ci co mieli szczęście w nieszczęściu i zostali wylosowani jako gospodarze, bo zawodnicy mogą dochodzić w trakcie meczu jak skończą pracę albo naukę. Najgorzej jak trzeba już kawałek dojechać…(współczuję serdecznie komuś kto wylosuje Szlichtyngową… z całym szacunkiem dla klubu) wtedy zawodników trzeba zwolnić z pracy albo ze szkoły. Tylko nie każdy może. I zaczyna się liczenie do 11. Byle uklepać wyjściowy skład, potem… jakoś pójdzie. Lepiej albo gorzej, albo całkiem fatalnie. Niektórzy w ogóle nie podejmują rękawicy tak jak Czarni Żagań, którzy dwukrotnie oddali walkowera. Jednego w poprzedniej edycji, a drugiego teraz z Unią Kunice. Po co na siłę uszczęśliwiać drużyny z klasy B, A i O, które i tak walczą o przetrwanie w lidze. I do tego dochodzi zero zachęty ze związku. Żadnej. Do finału(gdzie dzielą kasę) rzadko takie kluby dochodzą, bo od lat jest zarezerwowany dla zespołów grających w 3 albo 4. lidze. Szmal idzie dla nich, a reszta jarząbków grających w fazie wstępnej nie ma z tego nic. Nawet worka piłek. Może, gdyby związek pomyślał o jakiejś gratyfikacji dla klubów, które awansują do następnej rundy, to te rozgrywki nie byłby farsą i nie wzbudzałyby zażenowania grających, i oglądających. Panie prezesie przyszedł czas, żeby obietnice zmian wdrożyć w życie. Ma pan tam ekipę, która podobno z panem może konie kraść, to niech ich pan zagoni do roboty. Może prochu nie wymyślą, ale wpadną na pomysł jak sprawić, żeby puchar nie był dziwnymi rozgrywkami dzieci z podstawówki z dziadkami zebranymi naprędce pod Żabką. Mnie te mecze ani ziębiły, ani grzały. Zero emocji. W większości zespoły potraktowały te spotkania sparingowo lub treningowo. I nie dlatego, że tak chciały. Po prostu zostały do tego zmuszone. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na wyniki, które nie tyle zaskakują, co rozśmieszają.

Ja czekam z niecierpliwością na decyzję Wydziału Dyscypliny LZPN. I na akredytację od Promienia, która podobno tydzień temu, specjalnie dla mnie przygotowana, wisiała na płocie. No, Panie Kaczmarek, proszę wybaczyć. Na płocie to pan sobie może powiesić gacie. Sam pan wymyślił swoiste kuriozum, czyli procedury wejścia na murawę stadionu Promienia(jedyny taki klub w województwie). Ja się dostosowałam, choć uważam, że to przerost formy nad materią. Jeżeli już pan wymyślił te bzdury, to proszę z łaski swojej się ich trzymać i po prostu wręczyć mi ten zalaminowany kartonik z pana pieczątką(!), a nie kazać mi się domyślać, gdzie przebywa akurat w tym dniu i w tej godzinie moja akredytacja. I polecam pić mniej wody gazowanej. Stanowczo za dużo bąbelków. Pozdrowienia dla Ezo.

OBEJRZYJ: Tak Lechia Zielona Góra sięgnęła po regionalny Puchar Polski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto