MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak roztrajbował mnie Holland

Redakcja
Na monodram, napisany przez Jacka Bursztynowicza, w wykonaniu Sławomira Hollanda poszłam z obowiązku.

To był ostatni punkt programu drugiego dnia Festiwalu Filmu i Teatru Kozzi Dymny Himilsbach. Nie czytałam przed spektaklem, żadnych recenzji, bo nigdy tego nie robię. Nie chcę, żeby ktokolwiek wpływał na mój osąd i moje spojrzenie na to co się wydarzy na scenie. Rzadko teraz bywam w teatrze, ale zawsze twierdziłam, że ja kocham teatr, tylko on mnie nie bardzo. Po całym dniu biegania od imprezy do imprezy, „nacykaniu” miliona zdjęć, sławnym i znanym skądinąd artystom oraz wysłuchaniu tysiąca słów, doczołgałam się do Państwowej Szkoły Muzycznej, dziękując Bogu, że przedstawienie odbywa się właśnie tutaj i nie muszę zaiwaniać do Luny. Dowiedziałam się przed wejściem, że zdjęcia mogę zrobić tylko w ciągu 2 minut, a potem mam grzecznie skupić się na przekazie…Wzięłam to sobie do serca. Okazałam kulturę godną dobrego dziennikarza i przycupnęłam z boczku, nie chcąc być zauważona. Nic bardziej mylnego. To moje odosobnienie było nader widoczne, ponieważ na monodram nie przyszło wielu widzów. Ciekawe dlaczego?- się zastanawiałam. Bardzo szybko przyszła odpowiedź. Sławomir Holland, a raczej kilka jego wcieleń, zaczarował wszystkich tekstami z okresu dwudziestolecia międzywojennego. A więc we współczesnej Polsce raczej niezbyt popularnymi. To utwory inteligentne i naładowane treścią, a więc nie dla dzisiejszego obrazkowego pokolenia fejsbuka i smartfona. W zależności od tekstu był Polakiem ze Lwowa czy Żydem z Warszawy. Było śmiesznie, smutno i refleksyjnie. „Nic nowego pod słońcem” oznaczałoby, że aktor nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć, a jednak tak było. Teksty Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Mariana Hemara, Jerzego Jurandota, Bolesława Leśmiana czy Juliana Tuwima okazują się być bardzo na czasie. Problemy jakie ukazują opierają się nieubłaganemu upływowi czasu i jak na dłoni widać prawdę o nas samych. Nie ma bowiem znaczenia, że zostały napisane prawie sto lat temu. Kochamy, wkurzamy się i śmiejemy tak samo, jak kiedyś. Mnie osobiście „roztrajbowały” jego „skumbrie w tomacie”. Stwierdziłam, że choć byłam bardzo zmęczona, to nie żałuję ani minuty spędzonej w sali PSM. Może ciało miałam padnięte, ale na pewno odpoczęła moja dusza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto