Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak się zachować w sytuacji zagrożenia? Każdy z nas może się obronić, potrzebna jest tylko metoda

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Na trening RSC poszłam z ciekawości. Sama nie wiedziałam czy to sport, kolejne okładanie się po ryjach, czy tylko aktywne spędzanie czasu w gronie znajomych. "Pilawa", czyli sala zapaśników na Syrenie jest maleńka i mało atrakcyjna. Gdy zobaczyłam, że na zajęcia do Emila Waszaka przyszło kilkunastu chętnych, w tym kobiety i małe dzieci zrozumiałam, że nie będzie to zwykłe przewracanie się na macie i bieganie w kółko. Bo trzeba mieć pomysł, żeby dopasować ćwiczenia dla wszystkich: od wielkich jak drzewa facetów po filigranowe kobietki.

Prowadzący, choć może nie monstrualnych rozmiarów, za to umięśniony tam gdzie trzeba, panował nad liczną grupą różnych charakterów bez żadnego problemu. Trening zaczął się od ekstremalnej rozgrzewki, po której niejeden by padł trupem, a tu trzeba było jeszcze wykonywać właściwe techniki Real Street Combat Method, czyli realnej samoobrony.
-RSC Method to nie tyle sport, co metoda, dzięki której, każdy z nas znajdzie coś dla siebie, każdy wyniesie z treningu dawkę wiedzy, która pozwoli mu poczuć się bezpiecznie. Jest to metoda walki odpowiednia dla wszystkich osób. A jeżeli danej osobie na tym nie zależy, to na pewno podniesie swoją sprawność fizyczną oraz zgubi zbędne kilogramy, dzięki treningom. Kładziemy nacisk na przetrwanie na ulicy, na przygotowanie fizyczne i psychiczne do ewentualnego starcia, czy też ucieczki z miejsca, w którym może nas spotkać przykre doświadczenie.

Fragment treningu RSC

Wielcy faceci i małe kobietki
I to faktycznie prawda. Patrzyłam z niekłamanym podziwem na czołgające się po macie kobiety, które musiały uciec mimo oczywiście wirtualnie związanych rąk i nóg. Obserwowałam wielkich facetów, którzy mieli ramię grubości sporego konaru drzewa, a bez problemu podskakiwali na macie lekko niczym piłeczki pingpongowe, a wszystko pod okiem trenera, Emila Waszaka.
-Jestem magistrem wychowania fizycznego oraz uczestnikiem wielu turniejów z czasów młodości oraz współcześnie, bo nie odwiesiłem jeszcze gi oraz rękawic na wieszaku. Sportem, sztukami walki i systemami combat, zajmuje się od 1990 roku (oczywiście nie wszystkim na raz), posiadam czarne pasy w Seitedo Karate, Seido Karate, Goju Ryu Karate, TSG MMA, Brazylijskie Jiu Jitsu. Trenowałem Krav Magę, Combat 56, ESDS, nadal trenuję-Keysi.
Te obco brzmiące nazwy przeciętnemu zjadaczowi chleba niewiele mówią. W skrócie można to ująć, że sporty walki są Emilowi Waszakowi nieobce.
-Startowałem w zawodach na arenie krajowej jak i międzynarodowej. Jestem min. v-ce Mistrzem Europy IBJJF (Lizbona) z 2014 roku, uczestnikiem (8 miejsce) Mistrzostw Świata Seido Karate w Nagoi (Japonia) z 2007 roku, a także zawodnikiem mma (z tym zawodnikiem to może zbyt wiele powiedziane, jednak wiem czym pachnie klatka).

Serce i chęć
Tak więc Emil Waszak ma papiery na to, żeby uczyć innych, ale oprócz tego ma ogromne serce i chęć pomagania innym.

-Sport i sztuki walki to element mojego życia, który ukształtował mój charakter, nakreślił miejsce w którym jestem obecnie. Pasja do jednostek specjalnych, pasja którą nasiąkłem dzięki ojczymowi, spowodowała, że służyłem w 1 Pułku Specjalnym Komandosów w Lublińcu. Zgłosiłem się tam poprzez WKU na ochotnika, w dniu, w którym odebrałem świadectwo ukończenia szkoły średniej, tam poznałem systemy obronne, militarne, a także cywilne, które wrosły w moją rzeczywistość. Nie jestem tylko teoretykiem, przez 13 lat służyłem w Policji, musiałem więc dbać o bezpieczeństwo swoje, jak i partnerów ze służby. Byłem nieetatowym instruktorem taktyki i techniki interwencji.
Oprócz tego Emil szkoli się w systemach combatowych i nie tylko, aby, jak sam mówi, znaleźć najlepsze rozwiązanie konfliktu na ulicy, aby znaleźć właściwe odpowiedzi. Na pytanie: Dlaczego ulica? Opowiada z uśmiechem: Tam nie ma sztywnych reguł i zasad. Trzeba umieć się „dostosować”.

Każdy znajdzie coś dla siebie
Widać, że ćwiczenia są dostosowane do spontanicznych zachowań na ulicy, na dyskotece czy ciemnej uliczce w parku. Adepci musza umieć wyjść cało z każdej opresji i nie chodzi o to, żeby walić wszystkich po ryju. Emil pokazuje, jak uniknąć zagrożenia i jak skutecznie uciec przed napastnikami. Ewidentnie jest to metoda, którą sam opracował.
-Oczywiście, że czerpiemy z innych systemów, jednak nazwę mamy inną. Wyraz metoda, jest tam nieprzypadkowo. Chciałbym, aby RSC postrzegane było jako metoda walki (moja metoda), nie system, nie sztuka, a metoda dzięki której, będziemy w stanie przetrwać eskalację ze strony innej osoby, RSC to moje odpowiedzi na pewne zagadnienia związane z zagrożeniem. Metoda, dlatego, że dajemy narzędzie, które każdy może w odpowiedni sposób dostosować do swoich warunków psycho-fizycznych.

Ma posłuch
Uczestnicy bez szemrania wykonują wszystkie polecenia instruktora. Ufają mu i chcą wynieść z każdych zajęć jak najwięcej umiejętności i wiedzy potrzebnej im do przetrwania na ulicy.
-Zajęcia RSC są świetną formą treningu ogólnorozwojowego. Poprawiają wytrzymałość i koordynację. Poza tym jest to bardzo skuteczny system samoobrony. Na treningach mimo zmęczenia jest bardzo dużo pozytywnej energii. Nie ukrywam, że jest to dla mnie doskonałe uzupełnienie treningów biegowych i sposób na utrzymanie formy w okresie jesienno-zimowym- stwierdził Paweł Andrzejewicz, jeden z uczestników.

Słabszy nie znaczy ofiara
Maleńka i filigranowa blondynka zachowuje się na macie jak prawdziwa lwica.
-Długo szukałam czegoś dla siebie, aby zadbać o dobrą kondycję. Mój wiek i stres, który towarzyszy mojej pracy spowodował, że zapisałam się na te treningi. Chciałam coś zrobić dla siebie, poczuć się lepiej. Przede wszystkim nie mieć zadyszki, kiedy wchodzę po schodach, móc po całym dniu jeszcze pobiegać z dziećmi. Treningi pod okiem trenera Emila okazały się świetną formą rozwoju i odskoczni. Jego ogromna pomysłowość i wiedza sprawia, że godzina treningu jest świetną zabawą i możliwością podszkolenia swoich umiejętności samoobrony. Nie ma ulg dla kobiet. Polecam wszystkim- powiedziała po treningu Beata Pisarska.
Jej koleżanka, Kornelia Błaszczuk Dyda, nie czuje się bezpiecznie w tych czasach na ulicy.
-Trening samoobrony dodaje mi pewności siebie. Jeżeli mnie ktoś zaatakuje będę umiała sobie poradzić z napastnikiem. Chodzę tam też dlatego, że mogę poprzez ruch zgubić zbędne kilogramy i spędzić czas z fajnymi ludźmi.

Nie ma taryfy ulgowej
Syn pani Beaty też zdecydował się na zajęcia z Emilem, ponieważ wiąże swoją przyszłość z jednostkami specjalnymi.
-Treningi są dla mnie świetną formą rozwoju fizycznego. Chciałbym poprawić swoją kondycję i umiejętności siłowe. Chcę służyć w jednostce specjalnej, a tam przyjmują tylko najlepszych. Wiem, że dzięki Panu Emilowi i jego ogromnemu doświadczeniu podołam temu zadaniu. Na treningu nie ma taryfy ulgowej, tak samo jak w wojsku i dlatego bardzo mi się tam podoba- stwierdził Adrian Pisarski.
A co na to sprawca zamieszania?
-Szanujmy się nawzajem, ufajmy, pamiętajmy jednak o tym, że to nasz wybór, czy chcemy być ofiarą na ulicy. Nie każdy myśli tak jak my, ale każdy z nas może sam zadbać o siebie i swoją rodzinę. W taki czy w inny sposób.
Bo wystarczy mieć metodę

Zajęcia odbywają się w każdy wtorek i czwartek o godzina 20.00 w salce zapaśniczej na Syrenie w Żarach (ul. Leśna)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto