Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wyglądała zagrycha w PRL-u? Meduza, zimne nóżki, śledzik i byczki w tomacie

Anna Daniluk
Anna Daniluk
Na stole podczas spotkania imieninowego widać, że do alkoholu podawano ciasto, czekoladki i do popicia oranżadę. Zdjęcie pochodzi z 1973 roku.
Na stole podczas spotkania imieninowego widać, że do alkoholu podawano ciasto, czekoladki i do popicia oranżadę. Zdjęcie pochodzi z 1973 roku. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Szczególną rolę jedzeniu „pod wódeczkę” nadano w czasie PRL-u. Zagrycha w postaci zimnych nóżek czy śledzika wiodła prym podczas spotkań rodzinnych i zakrapianych imprez. Tajni funkcjonariusze Służb Bezpieczeństwa mogli nawet wylegitymować osobę, która piła sam alkohol. Przyjrzeliśmy się, jakie dania najczęściej zajadano przed laty „na zagryzkę”.

W skrócie

Na początku warto dodać, że w PRL-u nie podawano do powszechnej wiadomości, że wzrosła liczba osób nadużywających alkoholu. W mediach nie mówiono o wzroście alkoholizmu w kraju. Jednak władza komunistyczna obserwowała, że coraz więcej osób ma z tym problem. W 1982 roku rządzący wprowadzili nakaz sprzedaży i picia alkoholu w gastronomiach po godzinie 13. „Zaradni” obywatele nauczyli się obchodzić ten nakaz. Wiele osób własnoręcznie produkowało bimber, który był nielegalny. Inni chodzili kupować alkohol do Peweksu, bo tam zakaz nie obowiązywał.

Kliknij w przycisk, aby zobaczyć przyjęcia z zagrychą w PRL-u

Toast na zakładowych imieninach

A gastronomia w PRL-u czerpała wysokie zyski ze sprzedaży alkoholu. Wśród obywateli szczególnym upodobaniem cieszyły się zakładowe imieniny. Okolicznościowy tort i sałatki jarzynowe były „popijane” symbolicznym toastem z taniego wina lub wódki. W wielu domach w latach 70. XX wieku pojawiała się coca-cola. Miało to budować pozory społeczeństwa obywatelskiego i wspólnotowości.

- Pamiętam, że najtańszą zagrychą były kanapki ze smalcem i cebulą. A gdy nie było smalcu, wystarczył chleb z podsmażoną cebulą na oleju. Jadło się prosto i tanio – wspomina Mirosław, 71-latek z Lubelszczyzny.

Zagrycha w PRL-u

Monika Milewska w książce „Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia” pisała, że w czasach PRL-u stawiano raczej na polską wódkę i radzieckiego „szampana” niż na zagraniczne wina. Jeśli na imprezach rodzinnych lub w gronie znajomych proponowano wino, to pochodziło ono z Bułgarii. Po dziś dzień pokolenie rodziców wspomina „byczą krew” jako obowiązkowy trunek na imieninach lub urodzinach.

- Ciekawe „postne” menu znajdujemy w książce kucharskiej z początków lat 80. „Obiady u Kowalskich". Autorka Jadwiga Kłossowska podrzuca swoim czytelniczkom pomysły nie tylko na obiad karnawałowy, ale i na „obiad proszony postny”, na który składają się: koktajl wytrawny (sok pomidorowy z mocną wódką i przyprawami), śledzie w oliwie, grzanki „śródziemnomorskie”, bulion grzybowy z lanymi kluskami, filety rybne podwójnie panierowane, surówka „kardynalska”, fasola szparagowa z mrożonki, jabłka zapiekane, ciastka „z oczkiem” i kawa. Jak na czasy kryzysu lat 80. wygląda to raczej na wystawny, nie zaś postny obiad, zwłaszcza jeśli zestawimy go z propozycjami karnawałowego menu z tych samych lat – pisała Monika Milewska.

Autorka książki przytoczyła też wypowiedź dotyczącą wystawnej uczty zorganizowanej przez Bolesława Bieruta na cześć marszałka Konstantego Rokossowskiego. Relacjonowano, że na przyjęciu największą popularność cieszyły się zagrychy:

  • grzybki (marynowane – przyp. red.),
  • sałaty,
  • śledziki,
  • wędliny,
  • ryby na zimno.

Warto też pamiętać, że władza wpływała na zachowania kulinarne obywateli. W PRL-u w restauracjach był obowiązek zamówienia zakąski do wódki. W przeciwnym razie można było zostać wylegitymowanym przez „smutnych panów”, czyli tajnych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.

Meduza i byczki w tomacie

W czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej istniały też konkretne zestawy, które należało zamówić do alkoholu. Dla wielu osób seta i galareta, czyli kieliszek wódki i zimne nóżki były zwyczajowym zestawem zamawianym w lokalach gastronomicznych. Można było też zamówić meduzę, czyli galaretę z kawałkami mięsa i dwoma kieliszkami wódki. Wiele osób wspomina też byczki w tomacie, które podawano z kromkami chleba. Była to konserwa rybna zatopiona w sosie pomidorowym. Niektórzy robili z niej awanturkę, czyli pastę kanapkową z dodatkiem twarogu.

Zdjęcia z czasów PRL-u ze spotkań, podczas których potrzebna była zagrycha

Akcesoria, które ułatwią Ci pracę w kuchni

Materiały promocyjne partnera

Źrodło:

  • „Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia”, Monika Milewska, Państwowy Instytut Wydawniczy,
  • Seta i galareta - culture.pl

Zobacz inne tematy kulinarne ze Strony Kuchni:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lody kawowe z kajmakiem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto