Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Paweł II był tak blisko Żar, dokładnie 24 lata temu odwiedził Gorzów. Były tam setki tysięcy ludzi, wiele osób z naszego miasta

OPRAC.: red.
Na jeden dzień Gorzów, za sprawą wizyty papieża, stał się jednym  z największych miast w Polsce. Niektóre szacunki mówią, że było u nas pół miliona ludzi!
Na jeden dzień Gorzów, za sprawą wizyty papieża, stał się jednym z największych miast w Polsce. Niektóre szacunki mówią, że było u nas pół miliona ludzi! arch. Polska Press
24 lata temu Gorzów na jeden dzień stał się jednym z największych miast w Polsce. Szacunki mówią, że na spotkanie z Janem Pawłem II przyjechało do miasta nawet ponad 400 tys. ludzi! A nawet pół miliona! Do Gorzowa pojechało wtedy wiele osób z Żar i okolic. Organizowano nawet specjalne, szkolne wyjazdy. Byliście tam?

2 czerwca przypada 24. rocznica gorzowskiego spotkania z papieżem. Z tej okazji przypominamy nasz materiał o tym niezwykłym wydarzeniu.

Sady zamiast Górczyna? Taki był plan!

Marek Lewandowski był wówczas szefem gorzowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W lipcu 1996 r., na górkach, gdzie obecnie stoi filharmonia, pomagał organizować wielkie spotkanie z ojcem Emiliano Tardifem. Było tam wówczas około 80-100 tys. ludzi.

Po tym wydarzeniu po kraju krążyła wiadomość, że w kolejnym roku do kraju przyjedzie Jan Paweł II i że w planie odwiedzin są Ziemie Zachodnie. – Wiedziałem, że nasze doświadczenia związane z organizacją spotkania z o. Tardifem mogą się przydać – wspominał M. Lewandowski.
Jesienią 1996 r. wiadomość o pielgrzymce była już pewna. Zaczęły się prace nad tworzeniem listy miast, które przyjmą papieża. Ostatecznie znalazł się na niej także Gorzów.

Początkowo hierarchowie kościelni chcieli, by spotkanie z Janem Pawłem II było… na ul. Piłsudskiego. Ołtarz miał stać w pobliżu kościoła pw. Maksymiliana Kolbe. Wierni - a spodziewano się setek tysięcy ludzi – gromadziliby się wzdłuż ul. Piłsudskiego, szerokiej, ciągnącej się aż do ul. Górczyńskiej. W pobliżu nie było jeszcze osiedla Sady, więc potężne hektary ziemi na pewno pomieściłyby ludzi.

Ale pomysł upadł – zbyt wielka była tu już zabudowa. Zbyt ciężko byłoby zorganizować spotkanie w tak zurbanizowanym miejscu. I tak pojawił się pomysł na mszę na dalekim wtedy ciągle Górczynie. Przecież przy budowanym kościele Pięciu Męczenników były hektary nieużytków, teren płaski, duży. Idealny. I tak zapadła decyzja: to tutaj ludzie spotkają się z papieżem.

Nieoceniona pomoc proboszcza

Nie byłoby Gorzowskiego Komitetu Wykonawczego do Spraw Wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II, gdyby nie proboszcz Władysław Pawlik. Kilkoma telefonami załatwił wszystko, co trzeba, a potem prace organizacyjne komitetu przejął M. Lewandowski. Odpowiadał za najbardziej eksponowane sprawy: przygotowanie miejsca spotkania papieża z pielgrzymami. – Chodziło np. o zaprojektowanie i wykonanie ołtarza, zaplanowanie i wykonanie sektorów na placu, zadbanie o wszystko, co było potrzebne, czyli dojazdy, podjazdy, otoczenie, całą infrastrukturę – opowiada. Zaczęły się dziesiątki spotkań i konsultacji.

Ochronie nie podobał się np. fakt, że w pobliżu stoi niedokończony biurowiec Watral, który mógłby posłużyć za kryjówkę zamachowcom (w czasie wizyty został obstawiony przez snajperów, nie było tu wstępu). Trzeba było sprawdzić wszystkie (!) mieszkania w okolicy, które miały okna na plac, więc patrole odwiedzały mieszkańców i pytały: kto tu mieszka, czy będą goście, czy może zza granicy? Trzeba też było załatwić miejsca do parkowania, zapasowe lądowiska, zapewnić zaplecze, sanitariaty, pomoc medyczną…

Nie zawsze było lekko i kolorowo

Nie zawsze było kolorowo i lekko. Pod koniec kwietnia 1997 r. wydział prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w ostrej nocie gani organizatorów za niezabezpieczone okolice budowanego ołtarza. – W zaistniałej sytuacji policja nie może brać odpowiedzialności za pirotechniczne zabezpieczenie obiektu – ostrzegają mundurowi. Trzeba więc było dozorować ołtarz.
Jednak ostatecznie wszystkie prace szły terminowo.

Na kilka dni przed wizytą stanął stelaż wielkiego namiotu, pod którym stanął ołtarz. Gdy zaczęło się naciąganie na konstrukcję materiału, pojawiły się niespodziewane problemy. – Naciągany materiał zaczął się rozciągać, pojawiły się spękania. Ale ostatecznie prace ukończyliśmy. I wtedy… zaczęło padać. Przez szczeliny w materiale woda leciała prosto na ołtarz. Nie wiedzieliśmy już co zrobić – wspominał z uśmiechem M. Lewandowski.

Nie było zresztą czasu na poprawki: nadszedł bowiem 2 czerwca i… wtedy wzeszło słońce. Dzień wizyty Jana Pawła II był przepiękny. Ciepły, bez opadów, może nawet zbyt duszny. Od rana w całym mieście było czuć, że dzieje się coś wielkiego. Przyozdobiono kolorowymi, wielkimi flagami całe bloki na Górczynie i kamienice na trasie przejazdu Ojca Świętego. Przez miasto, z każdego kierunku, wlewały się potoki samochodów i autokarów. Było ich tyle, że specjalnie pod autobusy wyłączono z ruchu pas al. Odrodzenia, który zamieniono w wielki parking. Parkingiem stało się też pobocze ul. Walczaka aż do wylotu na Różanki. Tutaj też parkowali przyjezdni. W sumie szacunki mówią, że w ten jeden dzień Gorzów był ponad półmilionowym miastem.

Powrót do przesłania

- Przeżywałem to wszystko bardzo mocno. Nie chodziło jednak wcale o organizację, wydarzenie. Chodziło głównie o to, co papież mówi, jakie ma przesłanie. Wiele razy wracałem potem jeszcze do jego wypowiedzi. Fragmenty znam na pamięć. Spotkało mnie też w ten dzień wielkie wyróżnienie. Jako przedstawiciel Gorzowa i komitetu złożyłem papieżowi dar w procesji darów ofiarnych. Szedł ze mną przedstawiciel Zielonej Góry i pani z Głogowa. Teoretycznie mieliśmy szansę zamienić zdanie z Janem Pawłem II, ale pani z Głogowa była tak przejęta, że nie dała nam dojść do słowa. Nie mam do niej żalu – śmieje się M. Lewandowski.
Do dziś ma opasłą teczkę pełną dokumentów związanych z wizytą papieża w Gorzowie. To zapisy spotkań komitetu, mapy, odręczne zapiski, korespondencja ze służbami, wycinki z gazet. Można by na ich podstawie napisać pasjonująca książkę o „kuchni” tego wyjątkowego dla Gorzowa dnia.
- Nie wiem, czy jeszcze kiedyś spotka nas, gorzowian, podobne wyróżnienie – dodaje.

Helikoptery na wszelki wypadek

Nie każdy pewnie pamięta, że w parku Górczyńskim, w miejscu, gdzie dziś jest fontanna Motylia, organizatorzy pielgrzymki urządzili rezerwowe lądowisko dla helikopterów. Dwie maszyny, otoczone od tysięcy wiernych taśmami, były na wszelki wypadek – gdyby trzeba było nagle przetransportować Ojca Świętego. Lądowisko właściwe, od którego Jan Paweł II zaczął wizytę w Gorzowie, było przy szpitalu. Sama lecznica była też w stanie podwyższonej gotowości. Tak samo jak wszystkie apteki w mieście, które zarówno 1. jak i 2. czerwca pełniły dyżur.

Warto też dodać, że w miejscu, gdzie odbyła się msza dla pół miliona wiernych, jest dziś zabudowa mieszkaniowa, nowe ulice, przedszkole, market Lidl. O tym, że był tu Jan Paweł II przypomina jego pomnik i wzniesienie – górka, na której stał ołtarz, cały czas tu jest. Cały teren nosi imię Jana Pawła II.

PRZECZYTAJ TAKŻE

Gorzów był kiedyś taki zielony! Drzewa rosły nawet na... bulwarze!

Tak wyglądała kiedyś obecna ul. Sikorskiego. Coś pięknego!

To jeden z symboli Gorzowa: katedra. Zobacz kościół na starych widokówkach

Niewiarygodne, jak piękne było kiedyś nasze miasto. Gorzów sprzed lat oczarowuje!

Ulica Sikorskiego wyglądała kiedyś jak centrum Paryża. Nie wierzysz? Zobacz

PLANETA GORZÓW ZAPRASZA!

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto