Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jedna zaczynała jako koryto dla koni, inna epitafium. Lubuskie fontanny

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
I jeszcze jedna fontanna ze Zbąszynka
I jeszcze jedna fontanna ze Zbąszynka Mariusz Kapała
Dla twórców parków były wisienką na torcie. Architekci twierdzą, że ożywiają miejską przestrzeń. Historycy dopasowują do nich legendy, a my się nimi zwykle zachwycamy, chociaż czasem wręcz przeciwnie. Stały się symbolami lubuskich miast i miejscem, gdzie umawiamy się na randki. Oto historie kilku z nich i zdjęcia kilkudziesięciu...

Fontanna Pauckscha w Gorzowie Wlkp.

Fontannę na Starym Rynku ufundował przedsiębiorca i filantrop Hermann Paucksch. Uroczyście odsłonięto ją w czerwcu 1897 r. Gorzów (czyli Landsberg) wyglądał wtedy zupełnie inaczej. Zwłaszcza okolice Rynku prezentowały się piękniej, co widać na starych widokówkach.

Piękna fontanna cieszyła oczy mieszkańców Landsberga do czasów II Wojny Światowej. Na początku lat 40. figury zdjęto i przetopiono na cele wojskowe. Dlatego, gdy po wojnie do miasta przybywali pionierzy, zamiast całej fontanny był już sam cokół.

Nowe - stare figury zostały odsłonięte na 740-lecie miasta: 2 lipca 1997 r. Jednymi z honorowych gości tej uroczystości byli potomkowie H. Pauckscha: jego wnuk Eberhard i prawnuk Wolfhart. I w ten oto sposób fontanna odzyskała dawny blask i wygląd. Ale to nie koniec barwnej historii fontanny. Bo niedługo potem znowu było o niej głośno. W 2010 r. władze Gorzowa ogłosiły, że zmodernizują nieckę wodotrysku i przy okazji wymienią stary cokół z piaskowca na granitowy. W barwie... jasnego różu. Niemal natychmiast zaczęły się protesty. Kilkudziesięciu gorzowian wyszło na Stary Rynek z tablicami i transparentami przeciwko podmianie. Wśród nich pojawiła się nawet... Maria - czyli młoda kobieta z koromysłem, która prosiła, by nie zmieniać jej skałki.

Zobacz lubuskie wieże ciśnień

Chłopiec z Bytomia Odrz

Historia jest rzeczywiście ładna. A raczej kilka alternatywnych historii. Według jednej z nich chłopczyk na szczycie fontanny to syn miejscowego rybaka. Jego rodzice, na pamiątkę tej wielkiej tragedii postanowili podobno ufundować historię. Według innej opowieści utonął syn bogatego kupca. Ten pod wpływem tragedii i rodzinnych losów wyemigrował do Brukseli. Tam, chcąc pamiętać o utraconym synu, także postawił jego podobiznę. I to właśnie słynny Manneken pis.
Belgowie o podobnym rodowodzie swojego symbolu nie chcą nawet słyszeć. Jak podają, przewodniki brukselski symbol był wykonany z kamienia w XV wieku. Po tym jak zniknął w 1619 figurę wykonał z brązu znany rzeźbiarz barokowy Jerome Duquesnoy. I nie był pamiątką tragedii, ale bohaterstwa. Bo jak chcą Belgowie, w XIV wieku pod murami ich stolicy stanął okrutny wróg. Jak to w tamtych czasach bywało, oblegający zaczęli drążyć tunel, aby podłożyć ładunki wybuchowe, które skruszą umocnienia. Jednak trafił się chłopiec o imieniu Juliaanske, który wrogów śledził i w kluczowym momencie zapobiegł eksplozji. Po prostu nasiusiał na płonący lont... W ten sposób uratował miasto

Miejscowi znawcy historii opierają się raczej na opinii pasjonata przeszłości Bytomia Ryszarda Szczygła. Jego zdaniem figurkę odsłonięto ku czci znanego niemieckiego noblisty Roberta Kocha, wynalazcy szczepionki przeciwko gruźlicy.

Miało to miejsce 21 sierpnia 1910. Jak chcą niektórzy, jednym z fundatorów mógł być sam Koch lub firma, której był udziałowcem. Na tzw. plecach fontanny jeszcze po drugiej wojnie światowej można było przeczytać napis „Koch, 1910”. A może było to nazwisko autora lub fundatora...?

Jeszcze jedno. Tego rodzaju figury były na przełomie XIX i XX wieku bardzo popularne. Tak ,jak chociażby chłopca z koniem stojącego przed zielonogórską Palmiarnią, który pierwotnie znajdował się przed koszarami w Krośnie Odrzańskim. Podobno ufundowany przez zamożnego rodzica na pamiątkę wojskowej służby latorośli. A fontanna? Jest starsza niż zdobiąca ją figura. Powstała na przełomie XVII-XVIII i służyła do... pojenia koni.

Winiarka Emma w Zielonej Górze

O odbudowaniu tego pomnika mówi się już od 11 lat, kiedy to na łamach „GL” przetoczyła się dyskusja na temat form przestrzennych w mieście. Brakowało symboli, nawiązujących do winnych tradycji. Mieszkańcy podzielili się na dwie grupy. Jedni uważali, że należy odtworzyć pomnik winiarki Emmy. Drudzy woleliby, by na miejscu dawnego grzybka stanął Bachus. W końcu wyszło na to, że w 2010 roku na deptaku stanął bóg wina. A winiarka? Miała pojawić się później. Po siedmiu latach przypomniano o niej, zgłaszając ten pomysł do budżetu obywatelskiego w okręgu piątym. Okazało się, że to właśnie na to zadanie zagłosowało najwięcej zielonogórzan w tym okręgu. To był też trzeci wynik wśród wszystkich małych projektów.

Przypomnijmy, że autorem rzeźby winiarki był prof. Arnold Kramer. Jak pisze regionalista, Tomasz Czyżniewski, jego dziełem jest fontanna z Dylem Sowizdrzałem do dziś działająca w Brunszwiku.

Z tego miasta pochodziła Emma Freitag, która po wyjściu za mąż za przemysłowca Karla Heinego przeprowadziła się do Czerwieńska, a później do Zielonej Góry. To ona ufundowała fontannę wraz z rzeźbą winiarki. „Młoda, zgrabna niewiasta przychodzi z winnicy i odpoczywa na brzegu fontanny. Ciężka, pofałdowana spódnica, która noszona jest jako ubranie robocze niezależnie od mody, nie jest w stanie zaburzyć jej delikatnych kształtów” - opisywał projekt „Grünberger Wochenblatt”.

Zobacz lubuskie ratusze

Złota Rybka ze Szprotawy jest delfinem

Złota rybka na szprotawskim rynku to jeden z symboli tego miasta i jeśli szprotawianie umawiają się na spotkanie to nie obok ratusza, ale właśnie "przy rybce". Rybka znajduje się w wykazie zabytków. Niewątpliwie na to sobie zasłużyła, gdyż stanęła w tym miejscu, na środku fontanny, już w XVII wieku.

Wcześniej w tym miejscu znajdował się duży zbiornik na wodę, którą transportowano drewnianymi rurociągami ze źródeł artezyjskich znajdujących się w dzisiejszej dzielnicy Sowiny.

Dopiero stąd mniejszymi rurociągami rozprowadzano ją do okolicznych domostw. Przez Niemców Rybka z niewiadomych powodów nazywana była Pompą delfina albo Studnią wieloryba. Nie tylko zakochani wrzucają do fontanny monety, na szczęście.
- Jakaś legenda związana z Rybką?
- Niestety to nie legenda, ale prawda - mówi regionalista Maciej Boryna. - Wandale nieustannie odrywają figurce ogon i później szukamy go po całym mieście.

Zaginiona fontanna z Krosno Odrz.

Tak naprawdę pamiętają o niej już tylko starsi krośnianie, gdyż była jednym z ostatnich reliktów przedwojennego Krosna, który dotrwał aż do lat 70. Krosno jako jedno z pierwszych miast w tej części Europy - na długo przed Berlinem czy Kostrzynem - miało wodociąg miejski. W 1538 r. ciągnięto wodę ze wzgórz w okolicy Połupina najpierw do warzelni piwa, później do trzech punktów miasta, m.in. na głównym rynku.

To było tradycyjne miejsce, gdzie krośnianie przychodzili po wodę, a podróżni poili konie. Gdy po pożarze u progu XVIII w. odbudowano centrum, posadowiono tu najpierw nową studnię, a następnie fontannę.

Jej ostateczny wygląd - barokowo-klasycystyczny - historycy datują na koniec XVIII w. Wykonana z piaskowca miała kształt koła. W centrum znajdował się obelisk ozdobiony czterema maskami. To one "pluły" wodą.
Obok fontanny była pompa. Tak było do początków XX w., gdy drewniane rury zamieniono na metalowe, a wodę doprowadzono bezpośrednio do mieszkań. Fontanna była w tamtych czasach ulubionym miejscem spotkań. Ma jednak w dziejach także tragiczne epizody. W 1933 r. w suchej fontannie naziści spalili książki, które ich zdaniem były niewłaściwe. W latach 60. zniknął obelisk. Później wodotrysk był śmietniskiem. Wreszcie go rozebrano.

Zielona Góra Zatonie

„Chłopiec z łabędziem”, albo jak niektóre źródła podają „Młody faun z łabędziem”, to kopia rzeźby, która zyskała popularność dzięki światowej wystawie. W owym czasie niemal każda koronowana głowa chciała mieć w ogrodzie właśnie kopię tej rzeźby. Ta zatońska została wykonana w tej samej odlewni w Gliwicach, którą w XIX wieku kierował właśnie rzeźbiarz Theodor Kalide.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jedna zaczynała jako koryto dla koni, inna epitafium. Lubuskie fontanny - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto