Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Milion rzutów rożnych i 3 szybkie ciosy. Promień Żary zaliczył deja vu i przegrał z Piastem Czerwieńsk

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Mecz pomiędzy dwoma beniaminkami 4. ligi miał być papierkiem lakmusowym formy obu zespołów. Piastowi dotychczas szło raczej średnio, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że bardzo słabo, a Promieniowi odwrotnie - całkiem nieźle. Pojedynek odwiecznych rywali miał być też okazją dla żaran do rewanżu za przegrany mecz w ubiegłym sezonie w Czerwieńsku. Wtedy porażka 0:3 mogła się dla Promienia skończyć nieciekawie. Okazało się jednak, że obie drużyny awansowały do 4. ligi.

Zadowoleni i chyba trochę uśpieni po ostatnich bardzo dobrych meczach piłkarze z Żar na boisku się pojawili, ale głowy zostawili chyba w szatni. Może żaranie sądzili, że przeciwnicy się położą i dadzą wygrać zespołowi, który postawił się Stilonowi? Zostali za to skarceni szybko i skutecznie. Już w 8 minucie przyjezdni przeprowadzili wzorową kontrę i strzelili zaskoczonym podopiecznym Łukasza Czyżyka pierwszą bramkę, a zrobił to Kacper Lorek. Żaranie jakby do końca nie mogli uwierzyć, w to, co się stało, i z uporem maniaka próbowali dostać się pod bramkę rywali, ale robili to bardzo nieskutecznie. Ewidentnie było widać, że Promień nie radzi sobie z atakiem pozycyjnym, a niezliczone rzuty rożne, które wcześniej przynosiły zdobycze w postaci bramek, były wykonywane nieudolnie i praktycznie ani razu nie zagroziły bramce Piasta. Żaranie męczyli się okrutnie, bijąc głową w świetnie ustawiony mur, który w tym dniu okazał się nie do przebicia. A goście, niczym przyczajony tygrys i ukryty smok, czekali na okazję. I się doczekali. W 37 minucie drogę do bramki znalazł Łukasz Hanc i na przerwę Piast schodził z dwubramkowym prowadzeniem.

Fragmenty spotkania

Cisnęli i cisnęli, ale...

W drugiej połowie nie można było odmówić gospodarzom woli walki i chęci zmiany niekorzystnego wyniku. Ze swoich błędów popełnionych w pierwszej połowie nie wyciągnęli jednak żadnych wniosków. A goście nic sobie nie robili z ambitnych zamierzeń gospodarzy i zaraz na początku drugiej części spotkania strzelili trzecią bramkę, dobijając przeciwników. Co prawda to piłkarze Promienia prowadzili grę, to oni utrzymywali się przy piłce i to oni siedzieli na połowie rywali i cisnęli Piasta jak cytrynę do herbaty, ale nic kompletnie z tego nie wynikało. Rzuty rożne nadal były bite albo za daleko i piłka szybowała nad głowami zgromadzonych na przedpolu bramkowym zawodników jak meteor na rozgwieżdżonym niebie, a oni odprowadzali ją rozmarzonym wzrokiem aż za linię boczną, albo wręcz przeciwnie - piłka lądowała za blisko i obrońca wybijał futbolówkę na kolejny róg. I tak w kółko. Zmiany, które wykonał Łukasz Czyżyk, nie poprawiły obrazu gry i nadal Promień był kompletnie bezradny. Po 97 minutach gry Piast Czerwieńsk zafundował żaranom klasyczne deja vu, wygrywając ponownie 3:0.

- Zagraliśmy bardzo wysoko i nadzialiśmy się na dwie kontry gości w pierwszej połowie. W drugiej wychodzimy bardzo zmotywowani i tracimy trzecią bramkę po prostym błędzie. Cały czas graliśmy w ataku pozycyjnym, z którego dzisiaj nic nie wychodziło. Goście umiejętnie nas wybijali z uderzenia. Przyjęliśmy zimny prysznic, ale nie załamujemy się. W tygodniu trzeba wyeliminować błędy z dzisiejszego meczu i jechać do Celulozy po trzy punkty - podsumował Łukasz Czyżyk, trener Promienia Żary.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto