Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pojedynek w Grabiku mógł się skończyć fatalnie dla lidera okręgówki. ŁKS wymęczył zwycięstwo ze Spartą

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
W niedzielę, 2 maja, Sparta Grabik podejmowała na własnym stadionie lidera okregówki ŁKS Łęknica. To był dziwny mecz. Pod paroma względami nawet zdumiewający.

W Grabiku nikt nie czeka na awans. Ba, drużyna ma problemy kadrowe i widmo spadku przed oczami. Trener Jacek Michalski ma ogromny ból głowy przed każdym spotkaniem, bo tak naprawdę nie wie z kogo będzie składać wyjściową jedenastkę na kolejny pojedynek. Do tego stopnia, że na mecz w Bytomiu pojechało ich tylko 9. Sparta przegrała z Odrą, ale osłabiona brakiem dwóch zawodników zdołała jakoś strzelić rywalom dwie bramki. Cud? Wiadomo także, że zawodnicy Sparty potrafią się postawić wielkim, a przegrać mecz z przeciętniakiem. Wygrana z Zorzą Ochla będzie na pewno jeszcze długo wspominana w opowieściach przy wigilijnym stole.

Pojedynek w Grabiku mógł się skończyć fatalnie dla lidera ok...

ŁKS Łęknica nie ma takich problemów. Wszystko na pierwszy rzut oka jest piękne i jasne. Jest mocny skład i jest sponsor. Drużyna prowadzona przez Grzegorza Tychowskiego lideruje w tabeli okręgówki. Wygrywa to, co trzeba wygrać i remisuje to czego wygrać się nie da. Na boisku to ułożona taktycznie maszyna do zamęczania przeciwnika. U Tycha nie ma bowiem miejsca na szaleństwo i robienie czego się chce. Tam każdy trybik ma robić to, co trener zaplanował i póki co, daje to efekty. A że styl trochę nieprzekonywujący? A kto by na to patrzył, jak są wyniki…

Dwa różne zespoły i dwa różne priorytety

Pojedynek dwóch drużyn prezentujących tak bardzo odmienne style gry jak sposób śpiewania Dody i Zdzisławy Sośnickiej, zawsze należy do ciekawych. Bo wiele z tego co dzieje się na boisku, jest zazwyczaj dziełem przypadku, a jak do tego dodać nasiąknięte niczym gąbka boisko, to klękajcie narody.
Tak było w niedzielny wieczór, 2 maja, w Grabiku. Naprzeciwko siebie stanęły dwie ekipy, które miały zupełnie inne zadania. ŁKS miał wygrać spektakularnie i wysoko, a Sparta? No właśnie czego chciał trener Michalski od swoich zawodników? Okazało się to bardzo szybko. Maszyneria z Łęknicy działała be zastrzeżeń tylko do 20 minuty. Wtedy goście objęli prowadzenie po strzale Artura Janusa, ale to co nastąpiło potem można spokojnie opisać w Biblii w Księdze Armagedon II.

Czas na plan awaryjny

Grabiczanie postanowili nie dostosowywać do schematycznego stylu gry rywali i wprowadzili w życie plan B, C i może nawet Z, czyli grajmy swoje i zobaczymy co z tego wyniknie.
I wynikło. 18. minut później po szalonych, a momentami wariackich atakach miejscowych Sparta wyrównała, a zrobił to Kamil Lechowicz. Uskrzydleni wyrównaniem piłkarze z Grabika wcale nie zamierzali odpuścić, a wręcz przeciwnie. Nadal zapędzali się na pole karne przeciwnika, a defensywa gości zupełnie nie radziła sobie z prostopadłymi podaniami do szybkich skrzydłowych. Okazało się, że grabiczanie znaleźli sposób na wysokich dobrze zbudowanych obrońców ŁKS. Nie wrzucali wysokich piłek na pole karne, na którym królowali Siciński i Janus, którzy wygrywają praktycznie każdy pojedynek główkowy w tej lidze. Postanowili zabawić się z nimi w kotka i myszkę, i o dziwo ta strategia przyniosła efekt. Na domiar złego pod koniec pierwszej części czerwona kartkę, za niepotrzebny faul na środku boiska, drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną zobaczył Oliver Wojnicki i przyjezdni grali w 10.

Szalona druga połowa

W drugiej połowie Sparta zwietrzywszy swoją szansę rzuciła się do ataku. I w myśl przysłowia w tym szaleństwie jest metoda, nękała szybkimi kontrami bramkę Marcina Kozdronia, który uwijał się między słupkami jak w ukropie. Niestety rażąca nieskuteczność i dobra postawa bramkarza spowodowała, że na tablicy ciągle był wynik remisowy. Podopieczni Grzegorza Tychowskiego próbowali zmienić wynik spotkania, ale robili to naprawdę nieudolnie. W pewnym momencie Artur Janus postanowił wziąć sprawy w swoje ręce albo nogi i zamiast trzymać w garści osłabioną obronę, zawędrował na pole karne przeciwnika, próbując swoich sił w ataku. Nie przyniosło to spodziewanego efektu, za to pod bramką gości działy się iście dantejskie sceny. Sparta dwukrotnie stawała przed szansą na objecie prowadzenia i dwukrotnie jej nie wykorzystała. Na boisku trwała prawdziwa wojna, a stroną przeważającą byli o dziwo miejscowi, którzy postawili wszystko na jedną kartę. Do tego chaosu dopasował się lider, który poddał się narzuconemu stylowi przez podopiecznych Jacka Michalskiego. Już nie było piłkarskich szachów ani kalkulowania. Jeden błąd gwarantował wygraną. I taki w 76. minucie popełnili grabiczanie. Zawodnik gospodarzy podał przed polem karnym wprost pod nogi Dariusza Piechowiaka, który dokładnym podaniem obsłużył Dawida Kacałę, a ten będąc sam na sam z bramkarzem bez problemów umieścił piłkę w siatce, obok rozpaczliwie interweniującego Dawida Szali. Kolejne minuty spotkania to nieudane próby spartan dążących nieustępliwie do remisu. Mimo doliczonych 3 minut przez sędziego miejscowi nie zdołali strzelić bramki i lider mógł się cieszyć z 3 punktów.

Przyjdzie czas na wnioski?

Po meczu zwieszone głowy grabiczan mówiły wszystko. Mieli lidera na widelcu, mogli być sprawcami kolejnej niespodzianki. Niestety brak zimnej krwi i doświadczenia, nie pozwoliły na urwanie choćby punktu, słabo grającej drużynie z Łęknicy, która ewidentnie zlekceważyła niżej notowanego przeciwnika. Szkoda, bo za walkę należał się Sparcie chociaż remis. A lider musi chyba trochę zejść z piedestału i wyciągnąć głowę z chmur, bo okazuje się, że można z nim wygrać tylko trzeba mieć to coś, czyli determinację, wolę walki, ambicję i sposób.

Wypowiedzi po meczu

Dawid Kacała(ŁKS Łęknica):Wiedzieliśmy, że w Grabiku nie będzie łatwej przeprawy. Tym bardziej, że boisko niestety nie było zbyt dobrze przygotowane. Oczywiście to żadna wymówka, ale każdy kto oglądał zza płotu mecz widział co się działo. Najważniejsze są 3 punkty, i to, że jako drużyna grając w 10 potrafiliśmy wygrać ten mecz. Liczą się 3 punkty, a w następny weekend nikt nie będzie pamiętał w jakim stylu wygraliśmy.

Małgorzata Fudali Hakman

Jacek Michalski(Sparta Grabik):Dobre spotkanie naszego zespołu, ale kolejny raz niestety brakuje szczęścia, ale myślę, że pokazaliśmy, że możemy się postawić zespołowi z czołówki. Niestety zabrakło też doświadczenia. Grają u nas zawodnicy, którzy dopiero przyszli z b klasy, więc mamy nadzieję, że z biegiem czasu będą się ogrywać.

Małgorzata Fudali Hakman

Fragmenty spotkania

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto