Prawdziwy rollercoaster w Żarach! Gonili wynik cały mecz i doprowadzili do dogrywki. Niestety koszykarze Sokoła Żary przegrali z Zastalem

Mecz od początku był bardzo zacięty. Sokolanie, niczym rasowy bokser, poszli na wymianę ciosów z młodymi zawodnikami gości i niestety nie skończyło się to zbyt dobrze. Dali sobie narzucić styl gry, a na boisku królował oczywiście nie kto inny jak Rafał Szpakowski, który zdobył w tym dniu 37 punktów i był praktycznie nie do zatrzymania.

Żaranie jednak tanio skóry nie sprzedali, choć dwa razy wynik im wymykał się, to potrafili się spiąć i doprowadzić w końcówce meczu do dogrywki na 2 sekundy przed końcem meczu. Niestety w doliczonym czasie para zeszła z podopiecznych Radosława Barcza i przegrali ostatecznie 86:94.

-Przede wszystkim super mecz dla każdego kibica na sali. Było dużo zwrotów akcji, aż w końcu super pogoń na koniec meczu naszej drużyny i doprowadzenie do dogrywki. Musieliśmy postawić wszystko na szale i próbować wygrać co najmniej 8 pkt. Chwała dla drużyny, że potrafiła wrócić do meczu 2 razy, gdy przegrywaliśmy ponad 10 pkt.-podsumował Radosław Barcz trener Sokoła.

-Moim zdaniem naszym głównym problemem jest zgranie zespołowe. Choćbyśmy wpuścili na boisko pięciu graczy, których indywidualne umiejętności można ocenić na piątkę, to będąc razem na parkiecie nie dają razem 25. Takie matematyczne porównanie. Jest to głównie kwestia tego, że większość z nas nie miała nigdy okazji występować regularnie w koszykówce 5x5, gdzie dużą rolę odgrywają dobre zachowanie bez piłki, dobre ustawienie na boisku. Wczoraj mieliśmy problem ze złapaniem rytmu, stąd też kiepska skuteczność na początku meczu i po przerwie. Daliśmy chłopakom z Zielonej Góry grać ich tempem, słabo walczyliśmy na zbiórce i skoczyło się tak jak się skończyło, Tak na papierze wydaje mi się, że nie jesteśmy nawet blisko sufitu naszych możliwości, ale to też nie oznacza, że się do niego zbliżymy za jakiś czas. To czego nam brakuje to nie jest coś co można wypracować ot tak. Szczególnie ogranie jest tu ważne, zachowanie na boisku. Mimo to nie poddajemy się i będziemy trenować ciężko, żeby wyglądało co raz lepiej to i żeby kibice mogli cieszyć się z wygranych -stwierdził Dawid Łyba, który rzucił dla Sokoła najwięcej punktów.

-Zagraliśmy bardzo dziwne spotkanie. Pierwszy raz brałem udział w zawodach, w których w jednym spotkaniu odrabiamy dwucyfrową przewagę, w międzyczasie też prowadząc dwucyfrowo. Doprowadzamy do dogrywki w bardzo dramatycznych okolicznościach. Wydawać by się mogło, że jesteśmy na fali i to my mamy przewagę psychologiczną nad przeciwnikiem i zwyciężymy. Jednak braki w składzie(3 zawodników wykluczonych za przekroczony limit fauli), spadek energii po ciężkich powrotach dał się we znaki w postaci słabej skuteczności i popełnionych faulach, po których przeciwnik rzucał osobiste, czyli łatwe punkty. Reasumując: bardzo dobry mecz dla oglądania dla naszych wspaniałych kibiców. Zwariowany, emocjonujący rollercoster. Zostawiliśmy na boisku wszystko na co było nas tego dniach stać, walczyliśmy jak lwy. Przeciwnik był bardzo dobrze dysponowany, a u nas zawiodła skuteczność w rzutach dystansowych -powiedział po meczu Hubert Kondycki, który rzutem w ostatnich sekundach meczu doprowadził do dogrywki.

Sokół Żary zajął 5. miejsce w grupie A i dalszą część sezonu dokończy walcząc o miejsca 9-16.