Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzice: Nasze dzieci to nie zwierzęta, by trzymać ich w klatkach! To skandal!

Lucyna Makowska
Dyr. Barbara Sulikowska: Nie zgodzę się, że nie można się ze mną skontaktować, jestem otwarta.
Dyr. Barbara Sulikowska: Nie zgodzę się, że nie można się ze mną skontaktować, jestem otwarta. Lucyna Makowska
Wszystkie drzwi pozamykane na klucz, okna bez klamek, „wybieg” dla dzieci, które od grudnia nie są na przerwach wypuszczane na dwór – żalą się matki uczniów Ośrodka dla Dzieci z Wadami Słuchu i Mowy w Żarach. - Traktują nasze dzieci jakby były w zakładzie zamkniętym, brakuje jeszcze krat w oknach!

[wytloczenie]Po sygnale od rodziców, natychmiast pojechaliśmy na ul. Spokojną 2 w Żarach. Drzwi do budynku ośrodka otwiera woźna. Żeby zostać wpuszczonym trzeba przycisnąć umieszczony przez wejściem dzwonek. Nam udało się wejść razem z mamą, która akurat przywiozła dziecko do szkoły. Ale mama, która zaalarmowała naszą redakcję twierdzi, że nie raz musiała czekać przed wejściem, aż ktoś zechce zareagować na dzwonek.
[/wytloczenie]
- Dowożę dziecko do ośrodka do Żar z innego miasta. Jestem uzależniona od autobusów, więc czas ma dla mnie ogromne znaczenie, ale zastanawiam się czy to normalne, by dzieci przez kilka godzin trzymać w zamknięciu? To nie są zwierzęta, by zamykać ich w klatkach. Co to jest, jakaś niewola? – mówi mama, której dziecko chodzi do ośrodka już kilka lat. Przecież gdyby na korytarzu wybuchł pożar, to spalą się żywcem! Klamek nie ma w ubikacjach, tylko na przerwie otwierają okno w toaletach i tak wietrzą korytarze. Podobno stało się to po tym, jak jeden z chłopców wybił szybę i się pociął. Nie rozumiem czemu inne dzieci mają z tego powodu cierpieć. Nie dziwię się, że gdy zabieramy je w piątki do domu, kopią w drzewa, złoszczą się, to wszystko z braku tlenu.

Potwierdzają to też inni rodzice, z którymi udało się nam porozmawiać. Dodają, że najnowszym pomysłem dyrekcji jest budowa „wybiegu” dla uczniów.

- Czy to są małpy?- denerwują się rodzice - W tej szkole zaczęło się źle dziać od kilku miesięcy, odkąd jest nowa dyrektorka. Wcześniej nie było z tym problemu – wylicza inna mama. - Proszę tylko o anonimowość, bo dyrektorka już zapowiedziała uczniom, że jak od któregoś z rodziców wypłynie na zewnątrz, co dzieje się w szkole, dziecko zostanie wydalone z ośrodka.

[gal][/gal]

Pytamy czy próbowali o tym rozmawiać z dyrektorką placówki. - Pewnie, ale zawsze odbijamy się od drzwi sekretariatu. Słyszymy, że albo pani dyrektor nie ma, albo jest na zebraniu – wyliczają.

Barbara Sulikowska, jest dyrektorem ośrodka od września ubiegłego roku, wcześniej przez 16 lat pracowała w Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej w Żarach.

- Nie zgodzę się, że nie można się ze mną skontaktować, jestem otwarta, mówię o tym na zebraniach, część rodziców ma mój telefon komórkowy. Ale nie widzę powodu by go udostępniać wszystkim. Zaprzecza też, by kiedykolwiek powiedziała że ktokolwiek zostanie wydalony, gdyby ujawnił, co dzieje się w szkole. Twierdzi, że klamek na parterze korytarza w oknach budynku, szkolnego nie było w chwili gdy przejmowała szkołę.

[wytloczenie]Ośrodek liczy 80 uczniów, a grupa dzieci niesłyszących stanowi 20 procent. W większości są to dzieci z różnymi rodzajami niepełnosprawności lekkiej, z autyzmem, afazją. W internacie mieszka 25 osób spoza rejonu Żar, które również uczą się w szkole. W klasach jest góra pięć osób.
[/wytloczenie]
Co spowodowało zamknięcie szkoły? – Nasi uczniowie funkcjonują bardzo różnie, by nie oddalały się poza ośrodek, podjęliśmy decyzję żeby stworzyć im maksymalne bezpieczeństwo. Przepisy nakazują nam umożliwienie uczniom wyjścia na świeże powietrze, ale pod nadzorem nauczyciela. Uciekały z ośrodka na przerwach przez okna, poza teren ośrodka i nie byliśmy w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Rodzice oddają dzieci pod naszą opiekę. Decyzję o zamknięciu szkoły podjęliśmy w grudniu, przed świętami, po wydarzeniach, które miały miejsce w szkole, jeden z chłopców wybił szybę i się ranił - tłumaczy B. Sulikowska. I w grudniu i w lutym poinformowaliśmy rodziców, że to tylko sytuacja tymczasowa, obecnie teren placówki nie jest ogrodzony, mamy tu miejskie drogi, jeden z budynków w pobliżu jest własnością wspólnoty, jeżdżą tu samochody. To nie sprzyja bezpieczeństwu.

Budynek szkolny ma trzy kondygnacje, z parteru są cztery wyjścia. Dyrektorka zapewnia, że zgodnie z zaleceniami p.poż. przy każdym wyjściu jest szafka z kluczem, którym drzwi w razie pożaru można otworzyć. Gdy idziemy na miejsce, okazuje się że klucz jest jedynie przy drzwiach wejściowych, oraz przy szatniach, przy kolejnym wyjściu z budynku jest tylko tabliczka informująca o tym, że klucz do wyjścia jest u pedagoga. Przy czwartych jest tylko tabliczka „wyjście ewakuacyjne”, ale klucza nie ma, szafka znajduje się kilka metrów dalej, za schodami, przy gabinecie szkolnym.

- Zakładam, że już niedługo będziemy funkcjonować na kod i wszystko się unormuje. Nasze dzieci mieszkające w internacie, podczas popołudniowych zajęć wychodzą z opiekunami, nie trzymamy ich cały czas w budynku. - Mamy rodziców, którzy są zadowoleni z dzwonka. Takie do gazety nie przychodzą- dodaje pani dyrektor.

Zapewnia, że zamknięcie drzwi konsultowała zarówno ze starostwem powiatowym w Żarach, który jest organem prowadzącym szkołę, ale i z kuratorium oświaty- organem nadzorczym.

Wiedzę na temat zamknięcia drzwi miał Bartłomiej Kubiak, naczelnik starostwa odpowiedzialny za oświatę. Sam kiedyś w ośrodku pracował. – Motywem tych działań było zapewnienie bezpieczeństwa uczniom – tłumaczy naczelnik.- Jestem zdziwiony, bo wcześniej mieliśmy mnóstwo skarg na poprzedniego dyrektora, odkąd funkcję objęła pani Sulikowska, skończyły się. Szkoda,że rodzice nie przyszli z problemem do nas.

Obawy rodziców związane z zamknięciem drzwi wynikają także z tego, że niektórzy uczniowie palą papierosy i to nałogowo. Przy zamknięciu drzwi, robią to w toaletach.

- Wiem że takie rzeczy się zdarzają, reagujemy, próbujemy z tym walczyć- tłumaczy B. Sulikowska .
Grodzony teren, przylega do budynku szkoły. B. Sulikowska chce do końca roku zagospodarować, ustawić ławki, plac zabaw. W środę, podczas rozmowy zapewniała, że już w poniedziałek uczniowie będą mogli wyjść na zewnątrz budynku.

Po interwencji Gazety Lubuskiej
Zostały podjęte działania w celu wyposażenia wejścia głównego do szkoły w panel kodowy, który zostanie zainstalowany po obu stronach drzwi, co umożliwi wejście i wyjście z budynku za pomocą kodu - mówi Barbara Sulikowska. - Ponadto instalacja będzie połączona ze świetlicą szkolną, z której zdalnie będzie można otworzyć drzwi. Od strony wewnętrznej znajdował się będzie również przycisk awaryjnego otwierania drzwi. Ponadto drzwi do budynku zostaną wyposażone w specjalny zamek, który w sytuacji braku prądu otwiera je automatycznie. Przedstawione rozwiązania będą zrealizowane w przyszłym tygodniu.
Klamki w oknach na parterze budynku zostały zamontowane ponownie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rodzice: Nasze dzieci to nie zwierzęta, by trzymać ich w klatkach! To skandal! - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto