Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Sieniawie Żarskiej po Hagensie nie płaczą. Mieszkańcy nie chcieli plastinarium w swojej miejscowości

Dariusz Chajewski
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Pamiętacie historię powstania plastinarium Prof. Gunther von Hagensa w Sieniawie Żarskiej? Mieszkańcy Sieniawy, okolicy byli podzieleni. Zdecydowana większość społeczności była przeciwna. Nie mogli sobie wyobrazić, że w ich miejscowości będą "przerabiane" ludzkie zwłoki. Nawet w celach naukowych...

Wioletta i Marek Hosaniakowie z Żar nie ukrywają, że pojechali do gubeńskiego Plastinarium profesora von Hagensa, aby zobaczyć jak to wygląda naprawdę. Co? Te słynne anatomiczne wystawy. Przecież dwa lata temu jego planami wobec Sieniawy żyli wszyscy.

- Nie, nie mam jakichś uprzedzeń przed tym, co tutaj oglądam - mówi pani Wioletta. - Tak sobie myślę, że może szkoda, iż coś takiego nie powstało bliżej nas, chociażby właśnie w Sieniawie.
Dawał miliony euro

W 2004 roku von Hagens, profesor anatomii i wynalazca nowej metody konserwacji ciał, kupił hektar ziemi i budynki po Państwowym Ośrodku Maszynowym w Sieniawie Żarskiej.

Jak stwierdził pierwotnie zakładał w ciągu dwóch lat zatrudnić tutaj do 10 pracowników i zainwestować do 300 tys. euro przy składowaniu i naprawie wyposażenia wystawowego oraz aparatury technicznej. Potem planował rozwinięcie barwienia i pokrywania tworzywami sztucznymi preparatów ludzkich i zwierzęcych. Pracowałoby przy tym 200 osób, a koszt przedsięwzięcia wyniósłby 10 mln euro. Von Hagens podał, że w ciągu 10 lat planował w Sieniawie preparować i plastynować małe oraz duże zwierzęta.

Przez kilka miesięcy sprawa tej inwestycji nie schodziła z czołówek gazet, mówiono i pisano o niej w aspekcie moralnym, etycznym, religijnym i gospodarczym. A także... historycznym. Okazało się bowiem, że ojciec von Agensa, 89-letni Gerhard L., który był nawet przez jakiś czas pełnomocnikiem syna w Polsce, służył podobno w oddziałach SS.

Mieszkańcy Sieniawy, okolicy byli podzieleni. Zdecydowana większość społeczności była przeciwna. Nie mogli sobie wyobrazić, że w ich miejscowości będą "przerabiane" ludzkie zwłoki. Nawet w celach naukowych...

Dobrze to przemyślałam

- Oczywiście słyszałam o tej wystawie w Guben - mówi Krystyna Korzeniowska z Sieniawy, w czasach dyskusji nad inwestycją Hagensa sołtys wsi. - Nie zmieniam swojego zdania, wówczas starannie je przemyślałam. A także dlatego, że podczas przymiarek do inwestycji u nas, w Sieniawie, nikt nie mówił o edukacyjnej wystawie, ale o wytwórni plastynatów. Może wówczas nasze podejście byłoby inne?

Korzeniowska zapewnia, że nikt nie wypomina jej dziś tego, że wówczas była tak zdecydowaną przeciwniczką inwestycji. Przecież podzielali jej racje. Zresztą mówi się o tym coraz mniej, a kilka osób, którym ten pomysł na przyszłość odpowiadał i tak związało się z firmą von Hagensa, wyjechali do pracy. Chcieli, to mają.

Za milionami euro niemieckiego anatoma nie płacze również wójt żarskiej gminy Jan Dżyga. Jego zdaniem dobrze się stało, a lokalna społeczność podjęła słuszną i dojrzałą decyzję.

- Niech Niemcy cieszą się w Guben, że rodak taką inwestycję w niemieckim stylu u nich zrobił, my zostaniemy przy swoich gałęziach gospodarki - tłumaczy. - Przy naszej religii, wartościach etycznych i stylu traktowania zmarłych. A i z pracą nie jest źle, uważam, że kto chce znajdzie zatrudnienie. I to nie przy przerabianiu zwłok.

Jakoś nie wypada

Nad relacjami z Guben z pewnym smutkiem tylko pochylili się najmłodsi mieszkańcy Sieniawy. Jak zapewniają, nie chodzi im już nawet o te miejsca pracy. Jak przeczytali w Guben posady - przyzwoicie płatne - dostało sporo ludzi i to bez kwalifikacji. Myślą raczej o przyszłości i o 400 turystach dziennie, którzy odwiedzają - podobno - dzięki Plastinarium Guben.

- Wreszcie coś by się ruszyło - mówi prosząca o anonimowość młoda kobieta. - A tak już na zawsze będziemy żyć w cieniu dymów Kronopolu...

- Jak wybuchła ta afera z Hagensem wszyscy o Sieniawie mówili, dotychczas naszą wieś z tymi plastynatami kojarzą - dodaje jej kolega. - Byliśmy na ustach wszystkich.

Oboje wybierają się do pracy poza Polską, chociażby przy plastynatach, bo przecież żadna praca nie hańbi. Ale jak przyznają, w kraju by tego nie robili i to nie tylko za sprawą innych pieniędzy.
- Bo u nas to tak jakoś... nie wypada - stwierdziła dziewczyna.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto