Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wesele w górach. To było spełnienie marzeń, motocyklista z Jezior Dolnych (gm. Brody) wraz z ukochaną spełnili swoje marzenie

Aleksandra Łuczyńska
Aleksandra Łuczyńska
Niezwykły ślub marzeń w górach. Motocyklista z Jezior Dolnych zabrał narzeczoną w Tatry. Tam wzięli ślub i wyprawi wesele.
Niezwykły ślub marzeń w górach. Motocyklista z Jezior Dolnych zabrał narzeczoną w Tatry. Tam wzięli ślub i wyprawi wesele. archiwum Szajby
Aga i Arek - para z Jezior Dolnych, zaprosiła swoich znajomych w Tatry. Tam wzięli ślub i wyprawili niesamowite wesele. Nawet górale byli zachwyceni taką imprezą.

Kiedy Szajba czyli Arek Pawlukowicz, motocyklista z Jezior Dolnych (gm. Brody pow, żarski), opowiada o swoim ślubie, po całym ciele przechodzą ciarki. Razem z narzeczoną Agą, pojechali 650 kilometrów, w Tatry, żeby wziąć ślub w Białym Dunajcu. Wesele wyprawili na Gubałówce, ale to nie było tradycyjne, polskie wesele. Jeździli motocyklami, tańczyli, bawili się podziwiając piękne góry, na luzie, bez spiny, dokładnie tak, jak chcieli. W tle grała im muzyka Dżemu, górale palili gumę przed urzędem stanu cywilnego, a zamiast rosołu i tradycyjnego obiadu, były kiełbaski i karkówka z grilla. Obrączki też nie mogły być klasyczne, a w kształcie opon motocyklowych z pięknym grawerem.

CZYTAJ TEŻ

Było po naszemu

To był ślub po naszemu, my tak żyjemy na co dzień. Nie chcieliśmy oficjalnej sztampy, tego przysłowiowego czekania na rosół, pod krawatem, na sztywno i na pokaz. Motocykle to nasza pasja, co roku na długi weekend w Boże Ciało, jeździmy w góry, więc ci znajomi są z nami zawsze. Teraz pojechaliśmy, żeby wziąć ślub. Nie wszyscy się znali, więc najpierw była integracja, dużo jazdy motorami, zabawa, na końcu ślub. - opowiada pan Arek. - Nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek czuł się sztywno i źle, powiedzieliśmy, żeby każdy ubrał się, jak komu było wygodnie. Bez oficjalnych strojów. Było dokładnie tak, jak chcieliśmy.

Goralom się podobało

Niezwykłe wesele wywołało poruszenie także wśród miejscowych górali. Ci zapewnili dojazd do urzędu stanu cywilnego z pełną obstawą, paleniem gumy. - Górale mówią, że wiele ślubów, wesel mieli już u siebie, bo dużo osób przyjeżdża w Tatry, żeby się pobrać. Jednak nigdy nie było tam takiej imprezy – dodaje pan Arek. - Ci ludzie są niesamowicie pomocni, panie z urzędu były przemiłe, każdy chciał pomóc.

Spontaniczny taniec

Jak wyglądała organizacja takiego wesela? Najbardziej niepewne był noclegi dla gości, bo ze względu na lockdown, długo nie było wiadomo, czy będzie można otworzyć pensjonaty. Alternatywą były namioty. Na szczęście, udało się i weselnicy mogli spać w pensjonatach. Niektórzy goście, nawet najbliżsi, nie byli na samym początku pewni, czy taka impreza to dobry pomysł. Jednak okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. - Na samo wspomnienie tego wesela mam ciarki, to było spełnienie marzeń, wszystko dokładnie takie jak chcieliśmy. Przepiękne widoki. Kiedy już po ślubie chciałem zrobić zdjęcie, zobaczyłem, jak żonie welon pięknie zawiewa, spontanicznie podszedłem i zaczęliśmy tańczyć. To niesamowite wrażenia. Pogoda, jak zapłacona, chociaż myśleliśmy, że się nie uda, ale wszystko poszło po naszej myśli.

Weselnikom towarzyszyła ekipa telewizji Dzień Dobry TVN, a relacje z tego wydarzenia będzie można obejrzeć w czwartkowym programie 17 czerwca.
Zobacz pierwszy taniec tej niezwykłej pary

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto