Nie mogę dłużej milczeć - zaalarmowała nas zaniepokojona Czytelniczka. - Nie mieści mi się w głowie, jak można tak lekceważąco podchodzić do tak poważnych spraw. 25 marca wróciłam z mężem z Londynu. Przekroczyliśmy granicę, wypełniliśmy wszystkie dokumenty, wróciliśmy do domu w Szprotawie i rozpoczęliśmy domową kwarantannę - opowiada poruszona.
Czytelniczka: - Nie było nas w systemie
- Mijał dzień za dniem, sąsiedzi pukali do okna, pytali, czy wszystko w porządku, sprawdzali, czy nic nie potrzebujemy. Oprócz nich, nikt się nami nie zainteresował, ale nie o to mam pretensje. Chodzi mi o coś znacznie poważniejszego. Zaczęłam interesować się tym, czy widniejemy gdzieś w systemie, czy jesteśmy zaznaczeni, że przebywamy na kwarantannie. Okazuje się, że nie. Dzwoniłam do sanepidu, urzędu wojewódzkiego, wszędzie odpowiedź była taka sama: nie ma państwa w żadnym systemie - wspomina kobieta.
Po kilku dniach pobrała więc aplikację, by sprawdzić, czy coś się zmieniło. Tam również nie było ich danych. Całe szczęście nasza Czytelniczka jest odpowiedzialną osobą i dotrwała do końca kwarantanny nie wychodząc z domu. Jednak w przypadku innych osób mogło być różnie...
- My siedzimy grzecznie w czterech ścianach, wiemy, jak ważne jest to dla nas i dla innych, ale proszę sobie wyobrazić ile osób jest takich, co dowiedziało się, że nie ma ich w systemie i brzydko mówiąc "olali sprawę", łamiąc kwarantannę, bo przecież nikt ich nie sprawdzi? To przerażające i niepokojące, jak można nie kontrolować tak poważnych rzeczy. To nie powinno tak wyglądać. Nie w tym czasie, nie w momencie kiedy wszystkim powinno zależeć na bezpieczeństwie i życiu nas wszystkich - opowiada.
Nowe zasady na przejściach granicznych
Kto więc zawinił, że nasza Czytelniczka nie pojawiła się w rejestrze? Trudno będzie to sprawdzić. Kiedy kobieta wraz z mężem przekraczała granice, obowiązywały jeszcze inne zasady. Do pomyłki mogło dojść zarówno w straży granicznej, jak i w urzędzie wojewódzkim.
Do niedawna karty lokalizacyjne były bowiem wypełniane na granicy przez podróżujących i przekazywane funkcjonariuszom straży granicznej, a następnie trafiały do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. Pracownicy urzędu wprowadzali te dane do bazy, która jest dostępna również dla policji i sanepidu. Wpisywali także, czy osoba przekraczająca granicę powinna być objęta kwarantanną.
- Od 30 marca zasady się zmieniły. Funkcjonariusze straży granicznej przyjmują karty lokalizacyjne, wprowadzają informacje do systemu ewidencji sanitarnej i dane co 30 minut migrują do ministerstwa zdrowia - tłumaczy rzeczniczka Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej, mjr SG Joanna Konieczniak.
Gdzie doszło do pomyłki?
Takich osób, jak nasza Czytelniczka, może być o wiele więcej... Pracownicy urzędu wojewódzkiego mieli już do czynienia z podobnymi przypadkami.
- Zdarzają się różne sytuacje, które na bieżąco staramy się wyjaśniać. Jedne dotyczą np. długości odbywanej kwarantanny, a w drugim przypadku sprawdzamy, czy w ogóle dana osoba powinna zostać objęta kwarantanną. Dlatego bardzo proszę Czytelniczkę, żeby skontaktowała się ze mną mailowo, a ja przekażę taką informację do naszego wydziału. Spróbujemy zdiagnozować, gdzie doszło do pomyłki - wyjaśnia Aleksandra Chmielińska-Ciepły, rzecznik prasowy wojewody lubuskiego.
Zobacz wideo: Rzecznik niemieckiego rządu: Nie jesteśmy w stanie podać terminu zakończenia obostrzeń
wideo: RUPTLY
Wspieramy Lokalny Biznes!
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?