Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wygrać ze słabościami. Filipa sposoby na medal

Grzegorz Kozakiewicz
Niepełnosprawny 14 - latek z Kunic na podium międzynarodowych zawodów International Polish Judo Cub „Young Europe” w Nowej Soli

Mirostowice Dolne. Na obrzeżach zrujnowanych Zakładów Ceramicznych niewielki domek z czerwonej cegły. Tu mieszka Arkadiusz Szczepański, trener judoi szef miejscowego klubu „Fortius”. Hala do ćwiczeń mieści się po sąsiedzku. Niepozorny budynek przypomina garaż. Mały przedsionek, szatnia, pomieszczenie z matami i gruszkami dla bokserów. Treningi odbywają się codziennie. Przychodzą raptem cztery osoby. Wśród nich Filip Maniecki, niepozorny 14 - latek z porażeniem wiotkim mięśni.
Judo trenuje od sześciu lat. Ma na swym koncie brązowy i złoty medal Mistrzostw Polski Niepełnosprawnych. Dwa tygodnie temu stanął też na podium międzynarodowych zawodów rozegranych w Nowej Soli pod patronatem ambasady Japonii.
W imprezie udział wzięło 80 klubów i i 650 zawodników z 19 krajów, m.in z Finlandii, Estonii, Ukrainy, Rosji, Słowacji, Chorwacji, Francji i Niemiec. Zmagania poprzedzone były obozem szkoleniowym, który poprowadził polski olimpijczyk Paweł Zagrodnik oraz były trener żeńskiej reprezentacji Japonii Tomoo Tori.
- To ogromny sukces - cieszy się trener. - Ranga zawodów jest ogromna. Odbywają sie one w ramach Pucharu Europy Juniorów Młodszych.
W ślady siostry
- Zaczęło się od siostry Filipa - początki przygody ze sportem opisuje mama judoki, Katarzyna. - Było jej wszędzie pełno, nie mogła usiedzieć na miejscu. Lekarstwem okazało się judo. To zainspirowały nas do tego, by na zajęcia zapisać i Filipa. Syn urodził się ze słabym napięciem mięśniowym. Był rehabilitowany w Centrum Zdrowia Dziecka. Dziś lekarze sami dziwią się postępom Filipa. Że jest w stanie trenować, na nawet osiągać sukcesy w judo. Bo przecież na początku zrobienie mostka przerastało jego możliwości. Teraz potrafi trzymać go naprawdę długo.
Jak przyznaje pani Katarzyna, judo to niezwykle rodzinny sport. Zmagania młodych zawodników obserwują nie tylko rodzice, ale też dziadkowie, wujki, ciotki. Wyjazdy na zawody integrują, pozwalają nawiązać nowe przyjaźnie. To szczególnie ważne w przypadku dzieci niepełnosprawnych. Wsparcie grupy przydaje się w przypadku porażek. Na dużych imprezach oczekiwanie na swoją walkę potrafi trwać godzinami. Sam pojedynek to kilka sekund. Przegrany jedzie do domu.
- Filip jest wyjątkowym dzieckiem - podkreśla trener Szczepański. - To zawodnik, który potrafił pokonać swoje ograniczenia. Ma wolę walki. I to go wyróżnia wśród innych judoków, którzy walczą jedynie ze swoim lenistwem, czy brakiem zaangażowania. Dzięki niemu także moja wiedza trenerska ulega doskonaleniu.
Szybciej, wyżej...
„Fortius” znaczy silniej. Nazwa klubu z Mirostowic zaczerpnięta została z maksymy nowożytnych igrzysk olimpijskich przyjętej w 1913 roku. Wcześniej A. Szczepański korzystał z uprzejmości szkoły w Kunicach. Tam miał salę, na której ćwiczyło nawet kilkadziesiąt osób. Klub się rozwijał. Prowadził kolejne nabory. Władze samorządowe zachęcały do aktywności. Obiecywały dotacje. Koniec końców przyznały jedynie 2 tys z 16, których potrzebowano. Powodem było uczestnictwo w zajęciach dzieci z innych gmin. „Fortius” stanął na skraju bankructwa. Dziś działa w garażu.
- Robienie naboru tylko w jednej gminie nie miało sensu - wspomina trener. - Z drugiej strony wielu sportowców gotowych było dojeżdżać do nas nawet z daleko. A my mieliśmy do wyboru, albo się zamknąć na obcych, albo brnąć w rozliczanie dotacji od wielu samorządów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto