Tablica z nazwą placu w centrum Trzebiela, czyli „Rynek”, tutaj wygląda nieco żałośnie. Zwykle rynek kojarzy się przecież z kamieniczkami, ratuszem, sklepikami w podcieniach… A tutaj mamy wybetonowany plac przypominający lądowisko dla dużych helikopterów. Jednak nasze skojarzenia są jak najbardziej uzasadnione.
- Tuż po wojnie wszystko było popalone, kościół był zniszczony, ale ściany były, wieża była cała postrzelana - mówi dziewięćdziesięciokilkulatek, mieszkający w jednym z nielicznych starych budynków w centrum. - Ale wszystko stało, w jednej z kamieniczek nawet milicja jeszcze była. Władza ludowa kazała wszystko rozebrać. Najpierw rozminowywano, później rozbierano cegła po cegle i furmankami na dworzec to wieziono. Mówili nam, że to na odbudowę Warszawy, starówki…
Obecna wieś to tylko cień dawnego Trzebiela
1945 rok to początek końca
Wprawdzie pierwsze wzmianki pochodzą z początku XIV wieku, gdy Trzebiel należał do arcybiskupstwa magdeburskiego, ale wiadomo, że miasto było znacznie starsze. Rozwinęło się jako osada targowa na skrzyżowaniu ważnych szlaków łączących Gubin ze Zgorzelcem i Żary z Forst. Ta własność Bibersteinów, a później Promnitzów wraz z Żarami tworzyła państwo stanowe Żary-Trzebiel.
Malowniczy, obfitujący w średniowieczne zabytki Trzebiel przestał istnieć w 1945 roku. Jednocześnie utracił prawa miejskie. I nie stało się to za sprawą zniszczeń wojennych, ale... rozbiórki. Wiele budynków przestało istnieć, ponieważ materiał budowlany był potrzebny na odbudowę stolicy.
Niestety, nie zachowały się: szpital - stojący dawniej przed Bramą Gubińską oraz związany z nim kościół św. Krzyża i ratusz - usytuowany kiedyś pośrodku rynku. Świątynię z przyległą osadą włączono w obręb fortyfikacji po wzniesieniu drugiej linii murów od wschodniej strony w XV wieku. Rozplanowanie z tamtego okresu zachowało się prawie bez zmian do czasów najnowszych i jest przykładem średniowiecznego układu miasta o małej skali. Oczywiście w teorii. Średnica obwarowanego miasta miała ledwie 220 metrów. Z pięknych murów obronnych pozostały tylko nikłe resztki. A byłoby co podziwiać. Miejskie mury ciągnęły się wokół miasta, a wylotów biegnącej przez miasto drogi strzegły dwie bramy: od zachodu Gubińska i od wschodu Żarska. Na deser był jeszcze pałac i piękne wille bogatszych mieszkańców.
- Rozbiórka szła na całego - wylicza trzebielanin. - Ile dobrych domów wywieźli, piękne wille przy tartaku, przy kolei. Bo to poniemieckie, to trzeba było likwidować. Pałac też był w porządku, w nim po wojnie jeszcze wojsko stało.
Rozbiórka planowana
- Tutaj było skrzyżowanie ulic - dodaje sąsiadka mężczyzny. - W tym miejscu stał browar, a tu obory, stajnie. Jak oglądać stare zdjęcia, to widzimy, jaki Trzebiel był piękny, kąpielisko. Teraz nie ma nic. W tym rzędzie przy rynku wszystkie budynki stały. Pamiętam, jak płytki odbijaliśmy od ścian do gry w klasy.
Jeszcze w 1951 roku Wydział Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Zielonej Górze został zobowiązany do wdrożenia uchwały Prezydium Rządu z 3 stycznia 1951 r. w sprawie akcji robót rozbiórkowych, w celu pozyskania cegły rozbiórkowej na pokrycie potrzeb Państwowego Planu Inwestycyjnego. Z tego zinstytucjonalizowanego szabru zwolnione zostały tylko dwa miasta: Zielona Góra i Wschowa. Pierwsze miało zostać w najbliższym czasie stolicą regionu, a drugie zawsze było traktowane jako historycznie polskie, zatem łupieżczy rabunek był... niepolityczny. W zasadzie nigdy tej operacji grabieży oficjalnie nie zakończono i jeszcze w latach 1956 i 1957 pociągi pełne cegieł i innych materiałów budowlanych jechały na wschód.
Naturalnie wszystko robiono pod budującymi hasłami odbudowy stolicy. Niestety, historycy rozwiewają ostatnie wątpliwości. Na przykład Maciej Mamet prześledził los kilkuset transportów cegieł, które odjechały z pobliskich Zasieków. Ani jeden nie wyruszył nawet do Warszawy. Łowicz, Ostrów, Krotoszyn
Czasem adresatami były państwowe gospodarstwa rolne lub gminne spółdzielnie, ale z reguły były to osoby prywatne.
Wcześniej oczywiście, zgodnie z przepisami i dokumentami, ograbiono budynki z wszelkich ruchomości. Szabrownicy, ci nielegalni, ale i ci w garniturkach z Rejonowych Urzędów Likwidacyjnych, wymontowywali wszystko, co tylko było można. Od 1948 roku formalnie wywozić można było tylko cegły i drewno budowlane. Ziemie Odzyskane stały się wyzyskanymi...
Niestety, za późno
Co jakiś czas powraca dyskusja nad odbudową rynku w Trzebielu. Jednak jest to „zabawa” kosztowna. Na razie należałoby odsłonić piwnice, aby odtworzyć układ parcel. Niestety, już wiadomo, że do przedwojennego charakteru trudno będzie wrócić, gdyż już został złamany układ urbanistyczny - wymagałoby to zniszczenia już postawionych budynków. Okazuje się, że prawdopodobnie nie da się nawet zrekonstruować słynnej szubienicy, unikalnej w skali kraju. Oto wewnątrz niej wyrosła lipa, która już pretenduje do miana pomnika przyrody.
Na zakończenie legenda, która być może legendą nie jest. Oto mamy wojnę trzydziestoletnią i rok 1620 roku. Na horyzoncie pojawiły się siły protestanckie - 500 pieszych i 400 konnych żołnierzy, łupili mieszkańców okolicy.
W Trzebielu licznej załogi nie było, ale mieszkańcy wykorzystali fortel. Zbudowali atrapy dział, czyli na taczki i wózki położono grube rury i wyszli w bojowym szyku przed miasto. A, że była noc, ciemno, wróg doszedł do wniosku, że ma do czynienia z artylerią i odstąpił. Po II wojnie światowej miasta ocalić już się nie udało.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?