Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zadał jej kilka ciosów nożem. Jeden uszkodził serce.

Lucyna Makowska
Wiele wskazuje na to, że pożar został wzniecony, by zatrzeć ślady zbrodni. Strażacy jako przypuszczalną przyczynę podają wstępnie właśnie podpalenie
Wiele wskazuje na to, że pożar został wzniecony, by zatrzeć ślady zbrodni. Strażacy jako przypuszczalną przyczynę podają wstępnie właśnie podpalenie Lucyna Makowska
Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem usłyszał w środę 31-letni Łukasz, mąż zamordowanej 26-letniej Patrycji z Lubska. Żeby zatrzeć ślady, miał podpalić mieszkanie, w którym znajdowało się ciało kobiety. Grozi mu dożywocie. Ich dwojgiem dzieci zaopiekowała się babcia.

Po tym, co zrobił, sprawca do końca życia powinien oglądać świat zza więziennych krat - mówili tuż po tragedii niektórzy z sąsiadów ofiary.
Od chwili ugaszenia pożaru wejście do kamienicy było zabezpieczone taśmą, na ulicy przez kilka dni stały radiowozy, a w środku pracowały ekipy policyjnych techników. Ludzie przechodzili, zatrzymywali się i spoglądali na wypalony dach budynku.
- Znałem tę rodzinę. Wiedziałem, że tam prędzej czy później dojdzie do tragedii - stwierdza mężczyzna stojący po drugiej stronie ulicy.
Wygląda na to, że sąsiedzi sporo wiedzieli o dramacie, jaki przeżywała 26-letnia Patrycja oraz jej 4-letnia córka i 6-letni syn. W lipcu tego roku rodzinie założona została niebieska karta z powodu 31-letniego Łukasza, który po pijanemu znęcał się nad żoną. Sprawa jest w toku. - Po tym zawiadomieniu mężczyzna wyprowadził się z mieszkania w Lubsku i zamieszkał u rodziny - informuje kom. Aneta Berestecka z policji w Żarach.
Dzieci straciły mamę,
ojciec siedzi w areszcie

Ciało Patrycji strażacy znaleźli w poniedziałek podczas gaszenia pożaru poddasza, gdzie od dwóch lat mieszkała rodzina z dwojgiem dzieci. Kobieta nie dawała oznak życia, ratownicy wynieśli ją na zewnątrz i próbowali reanimować. - Bez skutku - relacjonował kpt. Stanisław Puzio, dowodzący akcją ratowniczo-gaśniczą. - Od sąsiadów mieliśmy też informację, że w środku mogą przebywać dzieci. Gdy część z nas gasiła palący się strop i dach budynku, inni przeszukiwali całe mieszkanie, wszystkie zakamarki, wnęki, szafki, czy przypadkiem tam nie ukryły się dzieci. Na szczęście w tym nieszczęściu nikogo więcej tam nie było.
Gdy w mieszkaniu na poddaszu w Lubsku rozgrywał się dramat, 6-letni chłopiec i jego 4-letnia siostra byli u babci w sąsiednim Lutolu. - One już wiedzą, że nigdy nie zobaczą mamy - mówiła nam pani Irena, babcia osieroconego rodzeństwa. - Wiedzą, że mama się spaliła i że jest w niebie. To dla nas straszny dramat. Jesteśmy bardzo zżyci z wnukami, syn i synowa zawsze w piątek je do nas przywozili na cały weekend, były u nas przez wakacje, tak było i teraz. Nie wyobrażam sobie życia bez nich...
Tuż po pożarze i znalezieniu zwłok Patrycji policja zatrzymała Łukasza. Pani Irena we wtorek nie chciała rozmawiać o synu. Wnuczętom oznajmiła, że został zatrzymany przez policję. - Woleliśmy im to powiedzieć sami, niż miałyby im to powiedzieć dzieci w przedszkolu - dodaje ze smutkiem.
W środę prokuratura w Żarach przedstawiła Łukaszowi zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Wiadomo, że Patrycja zginęła od ciosów zadanych ostrym narzędziem w klatkę piersiową i brzuch. Przeprowadzona we wtorek sekcja zwłok wykazała kilka ran kłutych na ciele kobiety. Na szyi miała też rany powierzchniowe.
- Dwa ciosy w klatkę piersiową uszkodziły serce i któryś z nich musiał być śmiertelny - informuje Robert Brzeziński, szef prokuratury w Żarach. - Biegli nie są w stanie określić dokładnej godziny śmierci.
Śledczy przekonują, że sprawa jest bardzo trudna dowodowo. Sprawdzane są różne tropy.
- Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem mężczyźnie grozi od 12 do 25 lat więzienia aż do dożywocia - dodaje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Pożar miał zatrzeć ślady?
Z relacji sąsiadów i znajomych, którzy znali sytuację rodzinną Patrycji i Łukasza, wynika, że często dochodziło tam do awantur, gdy mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Wiadomo też, że od 2-3 miesięcy nie mieszkał z żoną. Mieszkańcy mówią, że dawno go tam nie widzieli. Policja zatrzymała go w Lutolu, kilka godzin po pożarze. Był w domu swoich rodziców.
Wiele wskazuje na to, że pożar został wzniecony, by zatrzeć ślady zbrodni. Strażacy jako przypuszczalną przyczynę podają wstępnie właśnie podpalenie. - Ogień został bardzo późno zauważony. Gdy na miejsce przyjechał pierwszy zastęp, płonął praktycznie cały dach kamienicy, a dym, który ścielił się nad miastem, był tak gęsty, jakby palił się las - zauważa kpt. Puzio. - Ewakuowaliśmy mieszkańców nie tylko kamienicy, w której palił się dach, ale i sąsiednich, i robiliśmy wszystko, by pożar nie zajął innych budynków.
W akcji brało udział 25 strażaków - nie tylko zawodowców, ale i ochotników z Górzyna, Chocicza, Jasienia, Starej Wody.
Pomoc płynie z całej Polski
„Dwójka małych dzieci straciła w poniedziałek mamę i dach nad głową. Zostały tylko w tym, co miały na sobie - napisał Łukasz Michałkiewicz, sołtys i społecznik z Lutola. - Pomóżmy im. Nie bądźmy obojętni. Potrzebujemy ubrań, ręczników, pościeli, kosmetyków artykułów szkolnych, przemysłowych”.
Taki apel umieścił na swoim profilu na Facebooku w poniedziałek, tuż po tragedii. Pan Łukasz znany jest Czytelnikom „Gazety Lubuskiej”. W styczniu w naszym plebiscycie zdobył tytuł Człowieka Roku Krono 2018. Zawodowo jest nauczycielem i pracuje w Zielonej Górze. Na odzew nie musiał długo czekać.
- Ludzie nie tylko przynoszą dary, ale i udostępniają apel na swoich profilach, w akcję włączają się lubskie przedszkola, szkoły, stowarzyszenia i organizują zbiórki. To piękne, że ludzie robią to tak jak my, z potrzeby serca. Sam mam takie przykre doświadczenie pożaru we własnym domu i wiem, jakie są to potrzeby. Pamiętajmy, że dach i mienie straciły też inne rodziny z tej kamienicy. Poza tym znamy te dzieci, bo często uczestniczą w naszych lokalnych imprezach - przyznaje Bartłomiej Skulski, założyciel Koła Gospodyń Wiejskich w Lutolu, czynnie działający w stowarzyszeniu „Uśmiechnij się”.
- Już w środę świetlica pękała w szwach od ilości waszej dobroci i darów - dziękował Łukasz Michałkiewicz, prosząc o chwilowe wstrzymanie się ze zbiórką. - Dziękujemy za wasz odzew i ogromne serce. Skupiamy się teraz na wpłatach pieniężnych. Firma Wroncar Trans z Lubska, posiadająca stację diagnostyczną, też włączyła się do akcji i cały przychód z przeglądu aut pragnie przeznaczyć na pomoc dla pogorzelców. W pomoc zaangażowało się też biuro podróży Exodus z Zielonej Góry i zbiera dary u siebie.
Pomoc płynie także ze Stowarzyszenia „Warto Jest Pomagać”, które uruchomiło zbiórkę na rzecz wszystkich mieszkańców kamienicy, w której doszło do pożaru. Dzięki zebranym pieniądzom i wszelkiej pomocy rzeczowej chce wyremontować i przygotować pomieszczenie u babci, aby do czasu wyjaśnienia całej sytuacji dzieci mogły żyć w godnych warunkach. - Przekażemy również fundusze dla pozostałych rodzin, aby na tyle, na ile będziemy mogli, pomóc im wrócić po tej ogromnej tragedii do codzienności - zapewniają przedstawiciele „Warto Jest Pomagać”.
Chcesz pomóc?
Zrób tak.
..
Jeśli chcesz pomóc dzieciom Patrycji albo mieszkańcom spalonej kamienicy, wejdź na stronę wartojestpomagac.pl, wybierz zakładkę „podopieczni” i w wyszukiwarkę wpisz „pogorzelcy z Lubska”.
PolecaneLubsko. Wiemy już, jak zginęła Patrycja z Lubska. Sprawę zbrodni od dwóch dni badają śledczy.
Zobacz teżLUBSKO. Patrycja zginęła od ciosów nożem. Później wybuchł pożar. Ktoś próbował zatrzeć ślady? Sprawą zajmuje się prokuratura
Obejrzyj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubsko.naszemiasto.pl Nasze Miasto