Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znany lekarz rodzinny ze Szprotawy zmarł na Covid-19. Rodzina zapowiada skargę, szpital przedstawia swoją wersje wydarzeń

Małgorzata Trzcionkowska
Małgorzata Trzcionkowska
Szpital przedstawia swoją wersję
Szpital przedstawia swoją wersję Małgorzata Trzcionkowska, archiwum rodzinne
Girma Kifetew miał 60 lat. Był bardzo znanym i lubianym w Szprotawie pediatrą i lekarzem rodzinnym. Koronawirusem zakaził się prawdopodobnie w przychodni. Był leczony w żagańskim szpitalu covidowym. Po przewiezieniu go do Gorzowa zmarł. Czy były jakieś zaniedbania?

O śmierci doktora Girmy Kifetewa pisaliśmy w piątek 20 listopada 2020. Rodzina doktora opowiedziała nam, że bolało go gardło i kaszlał. W piątek (13 listopada 2020) poczuł się bardzo źle. Miał duszności i bardzo niską saturację, na poziomie 84 procent, o czym poinformowała nas żona doktora Magdalena Kifetew, która prowadzi praktykę pielęgniarską. Rodzina twierdzi, że w żagańskim szpitalu lekarz nie znalazł należytej opieki, w związku z czym został przewieziony do szpitala w Gorzowie, jednak tam zmarł. Zapowiada skargę na żagański szpital.

Żagański szpital odpowiada

Przed publikacją zwróciliśmy się o komentarz 105. Kresowego Szpitala Wojskowego, dotyczący śmierci szprotawskiego pediatry. Otrzymaliśmy odpowiedź rzeczniczki placówki, którą w całości i bez skrótów przytoczyliśmy. Po publikacji do sprawy postanowił odnieść się Damian Hyla, kierownik oddziału pulmonologii w żagańskiej filii szpitala wojskowego oraz Ryszard Smyk, zastępca komendanta do spraw lecznictwa.

Mówią, że opieka w szpitalu była właściwa

- Pacjent został przyjęty w piątek (13 listopada 2020) wieczorem - wyjaśnia Damian Hyla. - Podczas przyjęcia saturacja wynosiła 93 proc., czyli była w normie.
Jak to możliwe, że w domu miał satrurację 84 proc.? (Saturacja to wskaźnik nasycenia hemoglobiny krwi obwodowej tlenem. Jej poziom można zbadać za pomocą pulsoksymetru. U człowieka w wieku zmarłego doktora norma to 93-95%).
- Są różne pulsoksymetry - tłumaczy R. Smyk. - Mniej lub bardziej zawodne. Dla nas niezawodną metodą jest gazometria (badanie służące do oceny wymiany gazowej oraz równowagi kwasowo - zasadowej. Najczęściej do badania służy krew włośniczkowa, pozyskiwana podczas nakłucia opuszki palca. To badanie wykonuje się u osób hospitalizowanych, z powodu konieczności zastosowania odpowiedniej techniki zabiegu oraz możliwości wystąpienia powikłań), a ta wskazywała na saturację w wysokości 93 proc.

Trafił na salę jednoosobową

Według relacji kierownika oddziału Girma Kifetew najpierw trafił na salę trzyosobową, ale gdy dowiedział się, że pacjent jest lekarzem, został przeniesiony na salę jednoosobową. Z uwagi na saturację w normie nie otrzymał tlenu, za to dostał dwie dawki leku o nazwie Remdesivir. - W sobotę dyżur przejął inny lekarz, ale w niedzielę znów byłem ja - opowiada D. Hyla. - Pacjent dziękował za podanie leku i za opiekę. W trakcie dyżuru zadzwoniła żona z żądaniem wypisania męża, bo rzekomo nie mamy odpowiedniego sprzętu, jednak nie odpowiedziała, o jaki sprzęt chodzi. Sam pacjent mówił, że nic nie wie o wypisie. Droga do Gorzowa jest daleka, to 140 km, więc zapytałem żony, czy zdaje sobie sprawę z zagrożenia życia pacjenta podczas transportu? Jednak decyzja została podjęta, więc zamówiliśmy transport do Gorzowa.

Rodzina zapowiedziała skargę na szpital. Będziemy informować Czytelników, co dalej ze sprawą.

Czytaj również na naszym portalu

Zobacz film o leku łagodzącym objawy Covid-19

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zagan.naszemiasto.pl Nasze Miasto