Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uratowali ponad 1200 zwierząt! Teraz sami potrzebują pomocy. Jest zbiórka na BOZ Zielona Góra WIDEO

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 16 lat
Udało się przekroczyć 76 tysięcy złotych. Ale potrzeba jeszcze 124 tysięcy złotych na spłatę długów. BOZ Zielona Góra zawiesiło działalność z końcem wakacji. Ale nie skończyła się przemoc człowieka wobec psów i kotów.

AKTUALIZACJA

  • 23 października - stan zbiórki 76 095 zł.

„Ten biedny psiak, najprawdopodobniej cierpiący na nużycę, od wielu lat był skazany na samotność i zaniedbanie, pozbawiony miłości i troski, które każdy zwierzak zasługuje. Dzisiaj wreszcie odzyskał swoją szansę na lepsze życie. Został zabrany z miejsca, gdzie był traktowany jak przedmiot, a nie istota odczuwająca ból i potrzebująca pomocy. Teraz jest w naszych rękach, abyśmy dali mu szansę na zdrowie i szczęście” – napisali wolontariusze ze stowarzyszenia Biuro Ochrony Zwierząt pod koniec maja tego roku. Podkreślali, że to historia o jednym z najbardziej pokrzywdzonych psów, którym przyszło im pomagać. To o Kubie – około trzyletnim psie, który był wtedy w takim stanie, że z trudem przypominał długowłosego owczarka niemieckiego. Ale członkowie stowarzyszenia BOZ nie potrafią obojętnie przejść obok cierpienia zwierząt. Ratują najczęściej psy i koty. Ale w historii znalazły się też konie i krowy.

W ciągu około dziesięciu lat uratowali ponad 900 psów i kotów, a wszystkich zwierząt ponad 1200. To człowiek doprowadził te zwierzęta do takiego stanu, że ich leczenie kosztowało dziesiątki tysięcy złotych. Latem tego roku skala interwencji była ogromna.

– Mieliśmy interwencję za interwencją – mówi Izabela Kwiatkowska, prezes fundacji Szaman i przedstawicielka stowarzyszenia Biura Ochrony Zwierząt.

43 sprawy w sądach. Działalność zawieszona

Było ciężko, ale wcześniej też nie było łatwo, bo żeby BOZ mógł działać, miesięcznie potrzebuje 35 tysięcy złotych. Interwencji jest coraz więcej, a hojności darczyńców w zbiórkach, coraz mniej. Wolontariusze przyznają, że hojność jest obecnie o wiele mniejsza niż była kilka lat temu. Ale sukcesy dodają sił, do takich należał Kuba. „Ze skrajnie zaniedbanego, zastraszonego, zagłodzonego i błąkającego się po wsi mimo posiadania właścicieli psa „przerobiliśmy go” w radosnego, przytulaśnego i przyjaznego, a co najważniejsze coraz bardziej zarastającego sierścią dumnego długowłosego owczarka niemieckiego” – informował BOZ 1 sierpnia.
Na koniec miesiąca trzeba było jednak działalność zawiesić. – Teraz jest koniec. Mamy 180 tysięcy do zapłacenia. To są bardzo wysokie faktury za ciężkie operacje, pobyty zwierząt w szpitalach i hotelach, koszty kancelarii. A my mamy wszystko z darowizn i ewentualnie zwrotki z wygranych spraw w sądzie.

W sądach są 43 założone sprawy. Ale kancelaria adwokacka, która je prowadziła do tej pory, nie może dalej tego robić, ponieważ BOZ stało się niewypłacalne.

– Jesteśmy organizacją, która walczy o dobro zwierząt. Prowadzimy interwencje, zakładamy sprawy karne, postępowania administracyjne. I w całym tym systemie, całym tym łańcuchu jesteśmy jedynym podmiotem, który nie zarabia, tylko cały czas wydaje – tłumaczy I. Kwiatkowska. – Ten biznes ma się dobrze, bo wszyscy zarabiają. My wszystkim płacimy. Zarabiają adwokaci, lekarze, hotele. My nie zarabiamy, bo my robimy to za darmo, ale to nas oskarża się o zarabianie na zwierzętach. (…) Problem polega na tym, że nie mamy wsparcia w swojej działalności, ani ze strony wymiaru sprawiedliwości, takiego, jakiego byśmy oczekiwali, ani też ze strony gmin.

Wciąż rosną koszty leczenia zwierząt i koszty adwokackie. – Kiedy udaje nam się doprowadzić do wyroku, najczęściej osoby, które zostają skazane prawomocnie, są niewypłacalne. Często sąd zasądza nawiązkę lub zwrot kosztów zastępstwa procesowego, czyli kosztów adwokackich. Ale aby móc odzyskać te pieniądze, to muszą minąć miesiące, czasami lata. Musimy do tego zatrudniać komorników, firmy windykacyjne, którym też trzeba zapłacić. Tak, jak powiedziałam, wszyscy zarabiają na cierpieniu zwierząt oprócz nas, a często sprawcy tego znęcania są bezkarni. Oczywiście, nie jest tak zawsze – mówi przedstawicielka BOZ Zielona Góra.

Bezcenna wdzięczność w oczach

Choć zbiórki idą marnie, nie jest tak, że nie pomaga nikt. Stanisława Zajączkowska miała swojego psa i pod opiekę dwa z innych interwencji. Trzy lata temu kupiła książkę na bazarku stowarzyszenia BOZ i zaczęła się współpraca. Od kilkunastu miesięcy adres pani Stasi to przystanek dla wielu psów zabieranych interwencyjnie, które następnego dnia jadą do kliniki weterynaryjnej lub fundacji. Tutaj mają warunki, aby poczekać na transport w dalszą drogę. Piątka psów BOZ-u tutaj mieszka.

– Są u mnie niby na domu tymczasowym, a prawdopodobnie zostaną. Ciężko jest wyadoptować. Chciałabym, aby poszły do naprawdę dobrego domku, żeby już nigdy nie przechodziły tej samej traumy. Jeżeli się trafi fajny domek, to dobrze. Ale ciężko mi się z nimi rozstać. Kocham je wszystkie jednakowo – opowiada pani Stasia. Kiedy siada na kanapę, wskakuje obok tyle piesków, ile się zmieści. Gdyby miała cztery ręce, pod każdą pchałby się psi pyszczek. – Każdy chce być blisko, chce być pogłaskany. Liżą, całują, wtulają się. Staram się tą miłość dzielić. To wspaniałe, kiedy podchodzą i widzę tę wdzięczność i w ich oczach. Tego nikt mnie odbierze.

Czasem jest, jak w kołowrotku, trzeba zrobić zakupy, żeby ugotować psom jedzenie, wieźć do weterynarza, podawać im leki. A po ciężkim dniu, wstawać w nocy, bo wszystkie śpią w domu, a niektóre muszą jeszcze wyjść późną nocą na siku.

– Jestem szczęśliwa, że mogę pomóc – podkreśla.

Kiedy w sierpniu poznaliśmy Kubę, też wciskał łeb pod rękę, chociaż nas nie znał. Miał wiarę, że będzie głaskany, domagał się miziania. Podejrzewana nużyca okazała się alergią na pchły i kleszcze, która powodowała stan zapalny skóry. Udało się też poprawić stan jego tarczycy.

Co pies to smutniejsza historia

– Przychodziły do mnie w różnym stanie, wystraszone, okaleczone. Jeden z nich był ciągnięty na łańcuchu. Było podejrzenie, że nie żyje, a teraz ma się świetnie, jest cudowny – opowiada o swoich podopiecznych pani Stanisława. – Jedna sunia ma traumę. Kiedy przyszła, nie mogła sobie miejsca znaleźć, do tej pory boi się gwałtownych ruchów. Jest pies mieszaniec, który waży dzisiaj prawie 50 kilogramów. Miał zapadającą się budę. Był odcięty od ludzi, siedział w chaszczach głodzony. Kiedy został zabrany, odżył. Przekochany jest. Ostatnio trafiła do mnie odebrana interwencyjnie młodziutka sunia, maleńka, waży zaledwie siedem kilogramów. Też przekochana jest. Inna schorowana była przypalana papierosami, wyszła na prostą, ale choruje. Każdy jeden z tych psów ma swoją historię. Z jedną sunią zajęło mi z rok, żeby ona odzyskała odwagę, żeby podchodziła do mnie, długo się separowała. Inna potrzebowała ze trzy miesiące, zanim zrozumiała, że tutaj krzywda jej się nie stanie.

Stanisława Zajączkowska zapewnia, że jak długo zdrowie i siły pozwolą, będzie psom pomagała. Boleje nad tym, że BOZ Zielona Góra dzisiaj nie ma pieniędzy, tylko długi.

Podatek od niekastrowanych psów

Wolontariuszy najbardziej bolą umarzane sprawy, lub uniewinnienia sprawców znęcania się, które widzieli. Idą do sądu, żeby doprowadzić do ukarania sprawców przemocy wobec zwierząt, żeby przez nich, nigdy więcej żadne zwierzę nie cierpiało. Myślą też o zmianie przepisów. Chcieliby, aby wprowadzony został podatek akcyzowy od niekastrowanych psów i kotów. A tymczasem, od 2012 roku obowiązują przepisy pozwalające rejestrację hodowli nie tylko w związku kynologicznym, ale w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.

– Zaczęli się w nich rejestrować pseudohodowcy, których celem nie jest rozwój danej rasy. Mnożą psy na potęgę na kanapach, w chlewach, na balkonach i wcale niekoniecznie psy rasowe, ponieważ w Polsce nie ma definicji rasy, można połączyć bernardyna z pudlem i sprzedawać, jako nową rasę, i dalej być na prawie. Sprzedają zarejestrowane rodowody napisane na kolanie i w ten sposób bezdomność osiągnęła apogeum. Mamy w tej chwili, według jednej z fundacji trzy miliony bezdomnych zwierząt, kotów i psów – mówi o danych Izabela Kwiatkowska.

Zdaniem wolontariuszy, żeby przeciwdziałać bezdomności zwierząt konieczna jest ich kastracja, ale nie tylko, też wprowadzenie podatku od niekastrowanego psa czy kota.

– Chcesz mieć niekastrowanego psa, proszę bardzo płać miesięcznie, lub co roku duży podatek akcyzowy i będziesz traktowany, jak potencjalny hodowca. Nie chcesz płacić podatku, wykastruj, wydaj raz te 400 może 500 zł – wyjaśnia I. Kwiatkowska.

Co dalej z BOZ Zielona Góra?

– Jeśli zdarzy się przypadek znęcania się nad zwierzęciem i trzeba będzie pilnie działać, pewnie pojedziemy, nabijając sobie kolejne koszty – przyznaje Izabela Kwiatkowska. – Ale do takich łańcuchowych, których los jest beznadziejny, bo tkwią na tym łańcuchu 24 godziny na dobę, jedząc zlewki i nie widząc w ogóle świata poza tym, co zobaczą na długość łańcucha, takich interwencji nie będziemy robić.

Na ogłoszoną zbiórkę na portalu www.ratujemyzwierzaki.pl/boztonie zareagowało wielu darczyńców. Ale udało się na razie zebrać tylko ok. 20 tysięcy złotych.

Historia Kuby weszła w szczęśliwy etap. W połowie września przeprowadził się do rodziny, która go pokochała i ofiarowała dom. Na nowych właścicieli czeka wiele innych psów, a jeszcze więcej potrzebuje pomocy.

  • Konto BOZ: 57 1140 2004 0000 3102 7675 1055
  • BIURO OCHRONY ZWIERZĄT ul. Łukasiewicza 11A/2 65 -012 ZIELONA GÓRA; PayPal [email protected]
  • IBAN PL 57 1140 2004 0000 3102 7675 1055; BIC/SWIFT BREXPLPWMBK
  • Można zostać patronem: https://patronite.pl/Bozzg.pl
  • Można wpłacać datki na www.ratujemyzwierzaki.pl/boztonie

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Uratowali ponad 1200 zwierząt! Teraz sami potrzebują pomocy. Jest zbiórka na BOZ Zielona Góra WIDEO - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto