W Zespole Szkół Specjalnych w Żarach cała kadra ma jeden wspólny cel: dzieciaki mają być szczęśliwe

Artykuł sponsorowany SWISS KRONO
Dla pracowników szkoły ważne jest, by dzieci czuły się w niej, jak w domu. Ważne święta celebruje się wspólnie i uroczyście
Dla pracowników szkoły ważne jest, by dzieci czuły się w niej, jak w domu. Ważne święta celebruje się wspólnie i uroczyście
Kiedy rodzi się z dziecko z niepełnosprawnościami, rodzina przeżywa traumę. Wśród kłębiących się w głowie pytań najczęściej przebijają te, na które najtrudniej odpowiedzieć: dlaczego ja? Dlaczego moje dziecko? Dlaczego właśnie nas to spotkało?

Są i inne, które odpowiedzi wymagają dla codziennego funkcjonowania: jak zadbać, w jaki sposób pomóc, jak sobie poradzić? Najczęściej udziela ich samo życie, bo kiedy ukochana istotka wymaga pomocy, rodzic stanie na przysłowiowych rzęsach. Zaczyna się wyścig z czasem, bo odpowiednio szybkie wdrożenie odpowiednich terapii pozwoli z większym spokojem odpowiedzieć na drugie z tych najtrudniejszych pytań: jak dziecko sobie poradzi, kiedy mnie zabraknie? I wtedy poczekać muszą kolejne: czy będzie kiedyś szczęśliwe, czy zazna miłości, radości płynącej z przyjaźni, podróżowania, czy obcowania z przyrodą, czy kulturą, a także satysfakcji, którą może dać praca?

Na wiele z tych pytań odpowiedzi mogą być twierdzące i często są.
– To już nie są na szczęście czasy, gdy rodzice zamykali się z dzieckiem w domu z obawy przed odrzuceniem ze strony lokalnej społeczności, a czasem i braku innych możliwości. – mówi Magdalena Gruca, która od 25 lat pracuje w Zespole Szkół Specjalnych w Żarach. – Mamy dziś narzędzia i możliwości znacznej poprawy jakości życia dzieci i młodzieży z niepełnosprawnościami. Bez specjalistycznej opieki, te niepełnosprawności pogłębiają się, ale przy intensywnym, wielospecjalistycznym wsparciu dzieci zdobywają umiejętności, które pozwalają na znaczne nawet usamodzielnienie się. Oczywiście, w zależności od skali problemów, z którymi się zmagają.

A rozpiętość tej skali jest ogromna. W najtrudniejszej sytuacji są dzieci z niepełnosprawnościami sprzężonymi, u których w grę wchodzi dodatkowo spektrum autyzmu, dziecięce porażenie mózgowe. Co jest wtedy szczęściem? Kiedy dziecko nauczy się komunikować z otoczeniem. Kiedy powie „mamo”. A każde z nich to wielka zagadka, pełna niespodzianek. Czasem efekty terapii przekraczają marzenia rodziców i oczekiwania specjalistów.

Magdalena Gruca od 25 lat pracuje w Zespole Szkół Specjalnych w Żarach. Przez wiele lat kierowała placówką, teraz kontynuuje pracę jako pedagog specjalny, oligofrenopedagog i logopedka. O pracy mówi jako pasji, której realizacja daje olbrzymią satysfakcję i radość. Jej podopieczni nie zajmują pierwszych miejsc w olimpiadach przedmiotowych, ba nawet w nich nie startują, ale kiedy nauczą się robić kanapki, nastawić pranie i znajdą przyjemność z pójścia do kina, znaczy to dla niej dużo więcej.

Podobne refleksje ma Marzena Łabuda, oligofrenopedagog i terapeutka pedagogiczna która kieruje Zespołem od dwóch lat: – Zawsze jest szansa na to, że będzie lepiej, a nawet dużo lepiej i taki jest nasz cel: by rozwinąć wszystkie umiejętności naszych podopiecznych, na ile się da. A my zawsze czekamy na to, co najwspanialsze. Prowadzimy też zajęcia w ramach wczesnego wspomagania rozwoju dziecka, gdzie pomagamy pokonać wiele dysfunkcji. Niejednokrotnie te dzieci po wczesnym wspomaganiu u nas potem idą do normalnej szkoły powszechnej.

Do Zespołu Szkół Specjalnych trafiają dzieci o umiarkowanej, znacznej i głębokiej niepełnosprawności intelektualnej, które posiadają orzeczenie o konieczności kształcenia specjalnego. Ten żarski przyjmuje pod opiekę dzieci z terenu całego powiatu.

W skład zespołu wchodzi szkoła podstawowa oraz przysposabiająca do pracy. Nie ma tutaj mowy o kształceniu branżowym zakończonym egzaminem, bo uczniowie z założenia nie będą nigdy w stanie podjąć pracy. Nie poznają więc konkretnego zawodu, ale zapoznają się z elementami różnych, a także z obsługą związanych z nimi sprzętów: grabi, kosiarki, robotów kuchennych. Chodzą też na praktyki wspomagane do piekarni, czy do fryzjera. Na ile pracodawca pozwoli, mogą w ramach tych praktyk wykonać drobne czynności. Większość z nich pracować nie będzie nigdy, choć życie pisze różne scenariusze: – Niektórzy spośród naszych absolwentów wykonują czasowo drobne prace, niektórzy spośród dawnych podopiecznych, ci z lżejszą niepełnosprawnością, pracują jako sprzedawcy, kierowcy, jeden został kierownikiem dużego sklepu, a zdarzyło się w przeszłości, że nasz uczeń zdał maturę. Wiedzieliśmy, że jest w stanie to zrobić, więc uparliśmy się i daliśmy z siebie wszystko. I my i on. – z uśmiechem mówi Magdalena Gruca. – To jednak była osoba o lekkim stopniu niepełnosprawności. Nie ma w polskim systemie oświaty takiej możliwości, by uczniowie z umiarkowaną i głęboką niepełnosprawnością zdobyli formalny zawód. Dlatego, gdy udaje im się podejmować pracę, to olbrzymi sukces.

Do takich sukcesów prowadzą inne, a droga jest długa i kręta. Powiedzieć, że program realizowany w zespołach szkół specjalnych odbiega od obowiązującego szkoły powszechne, to nic nie powiedzieć. Jest kompletnie odmienny, podobnie jak organizacja pracy, która odbywa się w kameralnych, dopasowanych grupach, przy udziale specjalistów o najwyższych kwalifikacjach różnych dziedzin. W bogatym programie terapeutycznym jest choćby dogoterapia, czy zajęcia z alpakami, które dają niesamowite efekty: – Dzieciaki otwierają się, relaksują, wiele z nich zaczyna mówić pojedyncze słowa – relacjonuje Marzena Łabuda.

Podopieczni zmagają się z trudnościami związanymi z procesem rozwoju i dorastania, które właściwe są wszystkim dzieciom, ale oprócz nich mają też masę dodatkowych. Czasem więc zaczynać trzeba od nauki komunikacji, a potem stopniowo krok po kroku kształtować umiejętności, których posiadanie większości z nas wydaje się tak naturalne: –To nasz cel przychodzenia do pracy – mówi Magdalena Gruca. – Za wszelką cenę staramy się jak najlepiej przygotować uczniów do możliwie najbardziej samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie. U nas dzieci uczą się przygotowania posiłków, korzystania z kalendarza, robienia zakupów, korzystania z dóbr kultury, jak choćby chodzenia do kina. Nabywają też umiejętności obsługiwania sprzętów domowych: żelazka, pralki, lodówki, odkurzacza, sprzętów kuchennych. Sięgają też po narzędzia do majsterkowania, jak piły i młotki, oczywiście w zależności od rodzaju ich niepełnosprawności. Zupełnie odmienna jest organizacja pracy w szkole, inaczej nazywają się przedmioty. Każdy wychowanek naszej szkoły ma indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny, dla każdego powołany jest osobny zespół specjalistów. Dopiero po szczegółowej diagnozie tworzymy dla dziecka indywidualny program, który realizujemy wspólnie z rodzicami.

Współpraca z rodzicami to istotny element procesu wychowawczego we wszystkich podmiotach edukacyjnych, jednak tutaj ma wyjątkowe znaczenie. Te relacje są bardzo ścisłe i muszą takie być, gdy dom i szkoła stanowią dla dzieci główne i często jedyne źródło informacji o świecie. A pierwszym krokiem jest decyzja o powierzenie dziecka placówce. Dla wielu rodzin ten moment jest nadal trudny. Niektórzy obawiają się etykietowania, takiego przysłowiowego przypięcia łatki „ucznia szkoły specjalnej”. Inni zmagają się z wątpliwościami, czy dziecko w szkole będzie bezpieczne i czy będzie mu tam dobrze. Marzena Łabuda spotyka się z takimi sytuacjami, ale nie zdarzyło jej się jeszcze, by którykolwiek z rodziców żałował raz podjętej decyzji: – Widzą, że ich dzieci są u nas otoczone troskliwą opieką, zadbane, radosne. I rozwijają się – zapewnia.

Komunikacja przebiega dwukierunkowo: nauczyciele na bieżąco dają rodzicom wskazówki odnośnie postępowania z dzieckiem, ale też uwzględniają to, jak ci zachowują się w określonych sytuacjach w domu. Dzięki temu dziecko czuje się bezpieczne, a w konsekwencji wspiera jego rozwój: – Rodzice dzieci z niepełnosprawnościami często są nadmiernie opiekuńczy. – zauważa Marzena Łabuda. – Edukujemy ich, że buty dziecko może zdjąć samo, umyć się, czy wykonać inne drobne czynności. I dzięki tej współpracy udaje się dzieci bardzo dobrze usamodzielniać. Zresztą pomagamy sobie nawzajem w wielu kwestiach – uśmiecha się dyrektorka.

Pomoc to ważne tutaj słowo. Można powiedzieć, że w zasadzie całokształt opiera się na dobrej energii, która krąży między dziećmi, ich rodzinami i przyjaciółmi szkoły, a na brak tych nie można na szczęście narzekać: – Na naszych rodziców możemy liczyć zawsze, czy jeśli trzeba coś zorganizować, czy upiec ciasto na imprezę. Nauczyciele angażują się zdecydowanie mocniej, niż wynikałoby to z ich obowiązków. Założyli i prowadzą stowarzyszenie "SERCE ZA SERCE", przez które pozyskują pieniądze na zakup m.in. potrzebnych nam sprzętów i urządzeń. Włączają się też lokalne firmy i instytucje. Każdego roku, kiedy nasze dzieci robią świąteczne bombki z życzeniami, zabierają po jednej albo i kilka i spełniają dziecięce marzenia. Dwa lata temu pracownicy SWISS KRONO postanowili sprawić, aby absolutnie wszystkie dzieci dostały to, czego pragną i przywieźli górę prezentów.– mówi Marzena Łabuda, a Magdalena Gruca dodaje, że na wsparcie firmy placówka mogła liczyć w wielu sytuacjach: – W starej siedzibie szkoły wszystkie pomieszczenia klasowe i biurowe były wyposażone z użyciem produktów SWISS KRONO. Dostawaliśmy panele, płytę meblową, a nawet meble wykonane przez pracowników – wspomina. – Firma przekazała mam wiele komputerów i mnóstwo fantów na organizowane przez nas bale charytatywne. Zresztą brała też aktywny udział w imprezie, licytując najdroższe przedmioty, ale też np. obrazy własnoręcznie malowane przez naszych uczniów.

Energia więc krąży, a każdy dzień pełen jest wzruszeń: – Wszyscy dajemy naszym dzieciakom spory kawał serca, a one to odwzajemniają – deklaruje Marzena Łabuda. – Kiedy widzę, jak jedna niepełnosprawna dziewczynka na wózku troskliwie, choć nieporadnie ociera przybrudzoną buzię koleżanki, to niesamowicie wzruszające. Te dzieci są dla siebie nawzajem dobre i pomocne. A my dla nich. Bo najważniejsze, żeby nasze dzieciaki były szczęśliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: W Zespole Szkół Specjalnych w Żarach cała kadra ma jeden wspólny cel: dzieciaki mają być szczęśliwe - Lubsko Nasze Miasto

Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto