Atrakcje turystyczne niedaleko Żar. Wybierzcie się na niezwykły spacer zielonym szlakiem wzdłuż Lubszy

Zielony szlak turystyczny PTTK w powiecie żarskim ma ponad 76 kilometrów. Odcinek od Lipska do Jabłońca, to zaledwie jego fragment, ale jakże urodziwy i magiczny. Zwłaszcza jesienią, przy pięknej, słonecznej pogodzie, warto zwiedzić to miejsce. Zaczynamy od niezwykłego mostu nad rzeką Lubszą, tuż za znakiem "Lipsk Żarski". Na moście mamy jeszcze wyraźnie widoczną datę 1901, dookoła mnóstwo drzew, jedno z nich powalone w poprzek rzeki, wygląda wyjątkowo urokliwie. Następnie kierując się znakami "zielonego szlaku" idziemy scieżką wzdłuż rzeki Lubsza. Mijamy jeden z nielicznych już w tych okolicach stawów, w jego lustrze pięknie odbijają się korony drzew.
- Warto się tutaj wybrać rowerem lub pieszo, szlak jest bardzo ciekawy - zacheca Elżbieta Łobacz - Bącal, prezes żarskiego oddziału PTTK.

Lubsza to jedyna rzeka w województwie lubuskim, która tutaj się rozpoczyna i tutaj kończy swój bieg. Nad jej brzegiem można podziwiać m.in. zagrożony gatunek paproci zwany pióropusznikiem wodnym. Znajdziecie tutaj także pozostałości młynów, które budowano wzdłuż rzek. To jednak przede wszystkim niezwykły spacer wśród pięknej, majestatycznej przyrody, ogromnych drzew iglastyczh, ale i liściastych. Na rozwidleniu dróg zobaczycie rozłożysty dąb, a na nim sladu po uderzeniu pioruna i mnóstwo ciekawych zjawisk przyrody. Idąc dalej szlakiem, dotrzemy do łąki, przy której, bez trudu odgadniecie, często spotykają się myśliwi. Ale można zrobić sobie tutaj przystanek. A potem na chwilę zboczyć z drogi i poszukać niezwykłego miejsca, ogrodzonego murem, gdzie zobaczycie niewielką figurkę Matki Boskiej.

Dalej, juz w kierunku Jabłońca, gdzie warto odwiedzić kościół. W nim zachowała się płyta z figurkami siedmiu niemowląt. To część legendy, która opowiada o dziejach wsi Jabłoniec. Z końcem XVII wieku żył tutaj ród Wiedbachów. Jak głosi legenda, jeden z przedstawicieli rodu - Jakub, miał wygonic spod bramy swego domu kobietę z malutkim dzieckiem. Jak się potem okazało, była to kobieta, z którą wcześniej miał romans, a dziecko na jej rękach, było jego. W zbłąkanej nie rozpoznał swej dawnej kochanki, kazał poszczuć ją psami. Zanim jednak odeszła, kobieta rzuciła na niego klątwę. Z kolei ciało jej oraz jej półrocznej córeczki, odnaleziono następnego poranka nad rzeką. Klątwa podziałała, bo Wiedebach miał potem z żoną dzieci, ale siedmioro kolejnych maleństw musieli oni pochować. Przeżyło dopiero ósme. Tablica z siedmiorgiem niemowląt jest swoistą pamiątką dawnych, tajemniczych wydarzeń.