Marcel Korkuś wrócił do Polski po akcji na granicy Afganistanu i Tadżykistanu. Poszukiwania trzeba było przerwać

Aleksandra Łuczyńska
Aleksandra Łuczyńska
archiwum Marcela Korkusia
archiwum Marcela Korkusia archiwum Marcela Korkusia
Marcel Korkuś z Żar, znany z wielu akcji płetownurek, musiał wrócił z granicy Tadżykistanu i Afganistanu. Podczas poszukiwań samochodu, który wpadł do rwącej, górskiej rzeki, uszkodzony został sonar o wartości ok. 220 tysięcy złotych.

Przypomnijmy, dwa tygodnie temu Marcel Korkuś, płetwonurek z Żar wyjechał na granicę Tadżykistanu i Afganistanu. Miał pomóc w poszukiwaniach trzech zaginionych osób, które podróżując samochodem w wysokich górach, wpadły w przepaść do rwącej rzeki. Po kilku tygodniach bezskutecznych poszukiwań, na pomoc wezwano właśnie Marcela, który zasłynął z wielu akcji poszukiwawczych zakończonych sukcesem.

CZYTAJ TEŻ

Niestety, tym razem, już trzeciego dnia, jego działania przerwała poważna awaria sprzętu. Sonar służący do poszukiwań pod wodą został uszkodzony. Mimo prób napraw, konsultacji z producentem, nie udało się go na nowo uruchomić. Prawdopodobnie uszkodzona została elektronika. Sprzęt o wartości 220 tysięcy złotych.

Ekstremalne warunki

- Najtrudniejsze jest to, że są teraz osoby, które czekają na moją pomoc, ale nie jestem w stanie nic zrobić - podkreśla Marcel. - Cała wyprawa była wyjątkowo trudna, jeszcze nigdy nie pracowałem w tak ekstremalnych warunkach. Miałem nadzieję, że samochód, który spadł w przepaść, uda się znaleźć dość szybko, ale rzeka jest nieprzewidywalna. Podobno w ubiegłym roku ciężarówkę o wadze 60 ton, która wpadła do tej samej rzeki, w ciągu kilku dni silny prąd porwał o kilka kilometrów dalej. Co tu mówić o samochodzie ważącym ok. 2,5 tony. To bardzo trudna akcja, takze ze względów bezpieczeństwa. Każdego dnia musieliśmy mieć pozwolenie od strony afgańskiej i tadżykistańskiej na prowadzenie poszukiwań, pilnowało nas wojsko i Talibowie. Bardzo żałuję, że musiałem przerwać akcję, bo nie lubię niedokończonych spraw.

Ogromny koszt

Jeśli wszystko dobrze się ułoży, za kilka miesięcy Marcel wróci w to samo miejsce. Na razie jednak musi odzyskać sprzęt. Jeśli nie uda się go naprawić, będzie musiał kupić nowy. Koszty są jednak ogromne. - To ponad 200 tysięcy złotych, ogromna kwota. Nie chciałbym brać pieniędzy za udział w tego typu akcjach, jeśli jednak będę musiał kupić nowy sprzęt, nie będę miał wyboru - dodaje.

Aleksander Śliwka - Orlen

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto
Dodaj ogłoszenie