Daniel Niedziałkowski z Żar jeszcze kilka dni temu takiej eskapady nie planował. Teraz, jak podkreśla, mógłby pojechać tam nawet kilka razy. W czwartek, po ataku Rosji na Ukrainę, postanowił jechać pod granicę polsko - ukraińską, żeby zabrać stamtąd rodzinę swojej żony - Jany.
CZYTAJ TEŻ
- To był niezapomniany widok, na granicy ludzie czekają przez wiele godzin, żeby przejść na stronę polską. Zostawiają tam samochody, bo pieszo szybciej - opowiada pan Daniel. - Rodzina żony przekroczyła granicę w Zosinie, czekali dobę. Tam kolejki są nawet po 20 kilometrów, w autobusach jest nawet po 130 osób. Uciekają wszyscy, głównie młodzi z dziećmi, z wózkami. Zostawiają tam wszystko, biorą tylko najpotrzebniejsze rzeczy.
Pan Daniel wracał do Żar przez Warszawę, gdzie część rodziny została u bliskich, ze sobą przywiózł dwie osoby w wiek 14 i 17 lat.
Wielka pomoc Polaków
- Na Ukrainie została jeszcze mama żony, która nie mogła przyjechać. Oni mieszkają 150 kilometrów od lotniska, które zostało zniszczone, 200 kilometrów od Doniecka. Tam jest bardzo niebezpieczne. Teraz planuję kolejny wyjazd. Co warto podkreślić, to ogromna pomoc ze strony Polaków. Było nas osiem osób po przekroczeniu granicy, tam przenocowała nas, obcych jej ludzi, pani Magda. Nakarmiła nas, dała dach nad głową. Bardzo wielu Polaków przyjeżdża pod granicę i pomaga, karmi za darmo, dają ubrania. Koledzy ode mnie z pracy uzbierali 2 tys. 950 zł, żeby przekazać rodzinie żony na buty. To są niezwykłe gesty, za które długo się pamięta - opowiada żaranin.
Tak wyglądała zbiórka podczas meczu Sokoła
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?